Dodano: 29 października 2021r.

W weekend wracamy do czasu zimowego. Czy zmiana czasu ma sens?

W nocy z 30 na 31 października zmieniamy czas z letniego na zimowy. Dlatego w niedzielę nad ranem przesuwamy wskazówki zegarów z godz. 3.00 na 2.00, co oznacza, że pośpimy przez to o godzinę dłużej. Jednak czy to ma sens? Dyskusja na temat zasadności zmiany czasu toczy się od kilku lat. Wielu uważa, że powinniśmy skończyć z uciążliwymi zmianami czasu. - Wątpię, by „dodatkowa” godzina snu, którą zyskamy dzięki zmianie czasu na zimowy, wpłynęła znacząco na efektywność naszej pracy. To raczej nieco więcej czasu na poranną kawę - uważa ekonomista dr Bartłomiej J. Gabryś z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach.

Zegar

 

W nocy z soboty na niedzielę zmieniamy czas z letniego na zimowy. 31 października nad ranem wskazówki zegarów cofniemy z godz. 3.00 na godz. 2.00.

Oszczędność prądu? Kiepskie uzasadnienie

- Mało prawdopodobne, że dzięki tej dodatkowej godzinie będziemy wcześniej wstawać i sprawniej pracować. Ta dodatkowa godzina nie wpłynie na naszą efektywność w ciągu dnia. Jedynie sprawi, że być może rano – według nowego czasu – wstaniemy godzinę wcześniej i będziemy mieli chwilę więcej czasu na poranną kawę – powiedział dr Gabryś.

Dodał, że pod względem efektywności pracy nie ma różnicy, czy pracujemy w czasie letnim, czy w zimowym. - Znaczenie ma sama zmiana i koszty dostosowywania się organizmu – zegar biologiczny każdego z nas nie od razu przyjmie zmianę czasu jako obowiązującą. Stąd kosztownym dla naszego komfortu psychofizycznego jest sam proces zmiany i perspektywa adaptacji – ocenił.

Ponadto dr Gabryś podkreślił, że racjonalność ekonomiczna nie jest już argumentem przemawiającym za zmianą czasu.

- Jednym z wciąż powtarzających się argumentów jest to, że dzięki zmianom czasu będziemy oszczędzać prąd. Wyniki wielu badań są tu jednak jednoznaczne – okazało się, że nie tylko nie ma tu związku przyczynowo-skutkowego, ale nawet związku o charakterze korelacji. Mówiąc wprost, zmiana godziny nie wpływa na stopień wykorzystania sieci energetycznej prowadzącej do oszczędności – wskazał.

Zmiana czasu w wymiarze ekonomicznym

Jak mówił, dziś zmiany czasu w wymiarze ekonomicznym to głównie koszty. Szczególnie zauważalne są one w systemach logistycznych - tam, gdzie wykorzystywany jest system pracy zmianowej, czy w systemach elektronicznych prowadzących transakcje finansowe w wymiarze globalnym.

- Problem jest widoczny w rolnictwie – np. krowy funkcjonują zazwyczaj zgodnie z trybem słonecznym i trudno im wytłumaczyć, że będą dojone godzinę później – mówił.

Nawiązując do wiosennej zmiany czasu, kiedy jedna godzina jest „zabierana”, dr Gabryś powiedział, że wówczas skrócony o godzinę sen może wpływać negatywnie na efektywność pracy i w pierwszych dniach w niektórych branżach powodować wzrost wypadkowości.

Przed paroma laty Parlament Europejski opowiedział się za zniesieniem zmiany czasu. Europosłowie chcieli, aby 2021 był ostatnim rokiem ze zmianami czasu. - Na ten moment Unia Europejska chyba zapomniała o tym temacie, co jest oczywiście związane z pandemią. Niemniej jednak temat na pewno powróci, pytanie tylko – kiedy – powiedział ekonomista.

Czas letni czy zimowy? Który lepszy?

Dotychczasowe propozycje regulacji zakładały, że to nie Unia wybierze czas dla całej wspólnoty, ale państwa członkowskie zrobią to indywidualnie. - Obecnie większość państw Unii Europejskiej funkcjonuje według jednego czasu. Brak porozumienia między państwami w kwestii wyboru jednego, uniwersalnego czasu mogłoby spowodować spore zamieszanie, gdy np. państwa sąsiedzkie, dotychczas korzystające z tego samego podejścia do zmiany czasu, będą funkcjonowały według odmiennego czasu – powiedział.

Zdaniem dr. Gabrysia, dla Polski geograficznie bliższy jest czas zimowy, ale „przyjaźniejszy” dla ludzi – letni. - Większość z nas zazwyczaj pracuje od godz. 7-8 i kończy pracę ok. 16-17. Chcielibyśmy móc jeszcze wykorzystać popołudnie i wieczór np. pójść na spacer, a to właśnie czas letni wydłuża nam drugą część dnia ze słońcem – wskazał.

Dr Gabryś przypomniał też, że przed paru laty ówczesne Ministerstwo Przedsiębiorczości przeprowadzało badania na temat zmiany czasu i preferencji Polaków – wówczas blisko 80 proc. respondentów opowiedziało się za wprowadzeniem na stałe czasu letniego.

- Moim zdaniem wymaga to rozważności, bo i jeden, i drugi czas ma swoje konsekwencje i oznacza dla nas pewną zmianę sposobu funkcjonowania np. w zależności od miejsca zamieszkania. Bo jeżeli przyjmiemy za obowiązujący przez cały rok czas letni, to osoby mieszkające w Szczecinie w okresie przesilenia grudniowego o godzinie 9 rano wciąż miałyby ciemno. Natomiast jeśli wybierzemy czas zimowy jako obowiązujący, to z kolei u mieszkańców Bieszczad na przełomie czerwca i lipca w okolicach 3 w nocy będzie już jasno – podsumował.

 

Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl