Pozytonowa tomografia emisyjna jest techniką obrazowania wykorzystywaną w diagnostyce różnych chorób, przede wszystkim nowotworowych. – Bez badania PET nie zostanie zaplanowane praktycznie żadne postępowanie onkologiczne. Mamy coraz większe potrzeby, a jednocześnie ograniczenia w zakresie stosowania tej procedury są istotne. Czas zwiększyć dostępność do badań PET, rak nie poczeka w kolejce – mówi prof. Jolanta Kunikowska z Zakładu Medycyny Nuklearnej CSK UCK WUM, prezydent Europejskiego Towarzystwa Medycyny Nuklearnej.
Procedura PET, czyli Pozytonowa Tomografia Emisyjna, jest jedną z technik medycyny nuklearnej, w której wykorzystuje się izotopy o bardzo krótkim okresie rozpadu.
– W badaniach PET stosowane są izotopy, które stanowią budulec ludzkiego ciała. To między innymi: tlen, fluor, węgiel czy wodór. Radiofarmaceutyki podane pacjentowi podlegają w ciele określonym procesom metabolicznym. Dzięki temu, że procesy te zachodzą w inny sposób w komórkach zdrowych, a inaczej w zmienionych chorobowo (w których następuje szybszy wychwyt znacznika, przez co komórki patologiczne są bardziej „żarłoczne”), możemy sprawnie obrazować większość nowotworów. Warto przy tym pamiętać, że PET jest wyłącznie techniką badania, która najczęściej połączona jest z tomografią komputerową (TK, ang. CT). Dzięki połączeniu PET i CT jesteśmy w stanie precyzyjnie określić miejsce zwiększonego wychwytu znacznika, a uzyskane w badaniu obrazy są dużo lepszej jakości. Ma to istotne znaczenie w diagnostyce zmian nowotworowych i przerzutów na najwcześniejszych etapach, kiedy szanse na liczniejsze, skuteczniejsze i mniej inwazyjne możliwości terapeutyczne są większe – wyjaśnia prof. Jolanta Kunikowska z Zakładu Medycyny Nuklearnej CSK UCK WUM, prezydent Europejskiego Towarzystwa Medycyny Nuklearnej.
W Polsce do badań PET wykorzystuje się tak zwane skanery hybrydowe, łączące technikę PET z tomografią komputerową (PET-CT) albo rezonansem magnetycznym (PET-MR).
– Skanery połączone z rezonansem magnetycznym funkcjonują w dwóch polskich ośrodkach: w Bydgoszczy oraz w Białymstoku. We wszystkich innych szpitalach wykorzystujemy skanery połączone z tomografią komputerową. Można powiedzieć, że dostępność aparatury jest dość dobra a jej rozmieszczenie na terenie Polski optymalne. Niestety, poważnym ograniczeniem są limitowane kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia, które z góry określają liczbę badań, która w danym okresie może zostać przez ośrodek wykonana i rozliczona. To sprawia, że chociaż sprzęt mógłby być wykorzystywany efektywnej i realizować więcej badań, to uniemożliwiają to warunki kontraktu i na badania pacjenci czekają w kolejkach. Innym wyzwaniem są braki kadrowe – w Polsce brakuje specjalistów medycyny nuklearnej – przyznaje prof. Jolanta Kunikowska.
Jak podkreśla prezydent Europejskiego Towarzystwa Medycyny Nuklearnej, problem z kadrami medycznymi jest widoczny nie tylko w Polsce, ale także w Europie. Specjalizacja w zakresie medycyny nuklearnej wymaga dużej wiedzy i stałego interdyscyplinarnego dokształcania się lekarzy w zakresie: onkologii, endokrynologii, kardiologii czy neurologii. Jednocześnie, jak zaznaczają eksperci, jest to dziedzina przynosząca klinicystom wiele satysfakcji i rozwijająca się bardzo prężnie.
– Fantastyczny rozwój nowych radioznaczników, ale także terapii radioizotopowych to przykład niszy, której próżno szukać w innych obszarach medycyny. Ostatnią nowinką, która emocjonuje środowisko specjalistów medycyny nuklearnej, jest PET całego ciała, dający możliwość jednoczasowego wykonania badania całego ciała pacjenta zaledwie w ciągu kilkudziesięciu sekund. Technika ta pozwala na badania dynamiczne; na badanie nowych leków. To niesamowite wprost możliwości. Warto byłoby budować i współkształtować w Polsce tak wspaniałe trendy. Pierwszy krok to promocja medycyny nuklearnej wśród środowisk klinicznych i rewizja limitów w zakresie kontraktów na wykonanie badań PET. Pandemia COVID-19 przyniosła więcej schorzeń onkologicznych diagnozowanych w bardziej zaawansowanych stadiach. Pilnie potrzebujemy możliwości sprawnej, dokładnej i dającej szansę na lepsze rokowania diagnostyki – podkreśla prof. Jolanta Kunikowska.
Źródło: Biuro prasowe Polskiego Towarzystwa Medycyny Nuklearnej