Dodano: 11 marca 2024r.

Naukowcy z Wrocławia odtworzyli pradawny lek teriak

Badacze z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, pierwsi na świecie, odtworzyli wiernie hit leczniczy Europy od starożytności do XVIII w., czyli składający się z 71 substancji teriak. Okazało się, że bliżej mu do placebo niż do cudownej mikstury, za jaką uważali go dawni medycy.

Naukowcy z Wrocławia odtworzyli pradawny lek teriak

 

W ramach tego projektu trzeba było przeszukać dostępne w archiwach staropolskie pamiętniki, listy, diariusze i prywatne notatki aptekarzy, by znaleźć w nich stosowane receptury. Tą częścią projektu zajmował się zespół Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego pod kierunkiem dra Jakuba Węglorza. Rekonstrukcja i późniejsza analiza odtworzonego leku była zadaniem badaczy z Katedry i Zakładu Farmakognozji i Leku Roślinnego Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, którymi kierowała dr Danuta Raj.

71 składników, w tym żmije

- Muszę przyznać, że było to trudne. Pierwsza podstawowa trudność polegała na tym, że było w nim aż 71 składników. Część z nich nie była dla nas problematyczna, np. imbir albo pieprz czarny – powiedziała dr Danuta Raj. Kłopotliwe okazały się żmije – główny składnik teriaku. - Nam udało się zrobić tak, że żadna żmija nie musiała zostać zabita na cele naszego projektu. Wykorzystywaliśmy tylko te, które w środowisku naturalnym nie przeżyły – zapewniła Raj.

Dodała, że sprowadzenie innych składników, m.in. z Azji czy z Afryki, wymagało dużej kreatywności. Pomogli np. filmowcy, którzy przywieźli trawę cytrynową, a w sprowadzaniu innych pomocni okazali się blogerzy i misjonarze.

Rekonstrukcję teriaku wrocławscy farmaceuci oparli na recepcie licencjonowanego aptekarza z Torunia, spisanej w 1630 r., której praktyczne użycie zostało potwierdzone historycznie podczas epidemii dżumy.

Bardziej placebo, niż lek

Dr Raj oceniła, że teriak nie działa tak, jak oczekiwali od niego ludzie w starożytności czy jeszcze czterysta lat temu, gdy był niezwykle popularny i drogi.

- Wówczas wierzono, że jest to lek, który zabezpiecza przed zatruciami i przed chorobami, w tym epidemicznymi, że jest to lek o bardzo dużej sile działania. Bano się go, bardzo precyzyjnie dbano o dawkowanie. Wiadomo było, że np. nie można go stosować w gorączkach, bo może się to skończyć zgonem. Tego absolutnie nie potwierdzamy – powiedziała dr Raj.

Zaznaczyła, że badania wykazały, że lekowi bliżej do placebo niż do silnie działającej mikstury, jaką widzieli w teriaku ludzie w przeszłości.

Od starożytności zalecano go jako antidotum na zatrucia, ale w czasie epidemii jego znaczenie stawało się szczególne – uważano, że chroni przed zachorowaniem i śmiercią. Podczas epidemii mogli sobie na niego pozwolić tylko nieliczni, bo osiągał zawrotne ceny. Produkcją zajmowali się tylko licencjonowani aptekarze. Najbardziej ceniony był teriak wenecki, bo jego recepturę uważano za wzorcową. Dzięki systemowi licencji produkcja specyfiku rozpowszechniła się także w Polsce.

Teriak

Teriak był już przedmiotem badań współczesnych naukowców, ale zespół Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu jest jedynym na świecie, który otworzył go wiernie, jeden do jednego, zgodnie z procedurami epoki.

Wśród wieloskładnikowych preparatów leczniczych Teriak ma najdłuższą tradycję i okres stosowania. Został opracowany w III wieku. p.n.e. jako antidotum na wszelkiego rodzaju trucizny. W II w n.e. Andromach, osobisty lekarz Nerona, rozbudował recepturę dodając doń m.in. mięso żmii. W średniowieczu Teriak przekształcił się z antidotum w panaceum, które rozpowszechniło się na półkach aptek oraz na kartach farmakopei.

Do XVIII wieku większość lekarzy uznawała wartość tego preparatu i zalecała go zarówno jako lekarstwo przeciw truciznom, jak też w roli środka przeciwko chorobom zakaźnym, przede wszystkim dżumie. Opinię o Teriaku jako znakomitym lekarstwie ostatecznie pogrzebano w XIX wieku.

 

Źródło: www.naukawpolsce.pl, fot. Pexels