W nocy z czwartku na piątek na Uniwersytecie Harvarda odbyła się uroczystość przyznania Ig Nobel Prize nazywanych też Antynoblami, czyli nagród przyznawanych za prace naukowe, które "najpierw śmieszą, a potem skłaniają do myślenia". To humorystyczne odpowiedniki Nagród Nobla. W tym roku wyróżniono m.in. badania nad wykorzystaniem martwych pająków do chwytania przedmiotów, prace opisujące praktykę lizania kamieni przez geologów oraz opracowanie inteligentnej latryny identyfikujące osoby na podstawie zdjęcia... odbytu.
W przeciwieństwie do prestiżowych Nagród Nobla, które zostaną przyznane w przyszłym miesiącu, nagrody Ig Nobla honorują nieoczywiste obszary badań, które najpierw wywołują śmiech, ale gdy minie wesołość, zmuszają do myślenia i niosą ze sobą wartość naukową, a do tego są publikowane w recenzowanych czasopismach naukowych. Nagrody przyznawane są przez czasopismo „Annal of Improbable Research” i w tym roku zostały rozdane po raz 33.
Każdy nagrodzony zespół badawczy, oprócz pamiątkowego dyplomu, otrzymał również pokaźną kwotę 10 bilionów dolarów drukowanych przez rząd Zimbabwe. Oczywiście banknoty te są niemal bezwartościowe. Satyryczny charakter nagród ma na celu również popularyzować naukę poprzez pokazanie zabawnej strony pracy badacza. Ig Noble są niejako wstępem do prawdziwych Nobli. Nagrody na gali wręczają prawdziwi laureaci Nagrody Nobla, choć nagrody te są traktowane z przymrużeniem oka. Podczas gali to zabawa jest najważniejsza.
Literacki Ig Nobel trafił w ręce zespołu badającego zjawisko jamais vu, które jest przeciwieństwem déjà vu. To sytuacja, w której uznajemy znane nam zjawisko czy rzecz, za nową. Członek zespołu Akira O'Connor, neurolog z Uniwersytetu w St. Andrews wyjaśniła, że możliwe jest odtworzenie tego wrażenia w laboratorium, każąc badanym powtarzać jedno słowo wiele, wiele razy, aż słowo to zaczyna brzmieć jak obce. Jamais vu może być objawem epilepsji lub migreny.
Uczeni chcąc wygenerować wrażenie jamais vu poprosili ochotników o pisanie w kółko tych samych słów, aż do momentu, gdy poczują się „dziwnie”, co zwykle pojawiało się po 30 powtórzeniach, czyli około jednej minucie. Uczestnicy badania mówili, że pojawiało się wrażenie, że słowa tracą znaczenie, im dłużej się na nie patrzy lub znajome słowo nagle wydaje się dziwne, niewłaściwe. Ci, którzy zgłaszali doświadczanie déjà vu w codziennym życiu, znacznie częściej zgłaszali doświadczanie jamais vu, co sugeruje korelację między zjawiskami. Autorzy prac mają nadzieję, że nagroda zwróci większą uwagę na badania nad jamais vu i powiązanymi zjawiskami.
Tegoroczna nagroda w dziedzinie zdrowia publicznego trafiła do urologa z Uniwersytetu Stanforda, Seung-min Parka, za wynalezienie inteligentnej latryny, która może monitorować stan zdrowia danej osoby na podstawie analizy jej moczu i kału. Toaleta sprawdza mocz pod kątem oznak infekcji, cukrzycy i innych chorób. Do tego komputer za pomocą kamery wideo oblicza prędkość i ilość wydalanego moczu. Dodatkowe czujniki mogą zidentyfikować daną osobę na podstawie... unikalnych cech jego odbytu, któremu system wizyjny robi zdjęcia.
Tego typu toaleta umożliwia monitorowanie i szybką analizę substancji wydalanych przez człowieka. Uczony pomyślał też o koronawirusie. Wersja specyficzna dla Covid-19 mogłaby być wyposażona w moduły do pobierania próbek kału i przeprowadzania szybkich testów na obecność wirusa. Wyniki testów można by przesłać w ciągu kilku minut do smartfona użytkownika. W takiej toalecie można by badać też inne schorzenia.
Nagrodę z chemii/geologii otrzymał Jan Zalasiewicz z Uniwersytetu w Leicester w Wielkiej Brytanii. Jury wyróżniło jego esej, w którym odniósł się do praktyki lizania skał. Okazuje się, że jest to całkiem dobry sposób na sprawdzenie, czy kamień jest kamieniem, czy chociażby kawałkiem skamieniałej kości. Skamieniałe kości, jak twierdzi, przyklejają się do języka, a rozcieranie kamienia między zębami może pomóc w ustaleniu rozmiaru ziarna – a co za tym idzie, czy skała zawiera glinę, czy muł. Zwilżenie powierzchni pozwala wyraźnie wyróżnić tekstury skamieniałości i minerałów.
Zdaniem Zalasiewicza, praktyka ta może sięgać czasów XVIII-wiecznego inżyniera górnictwa, geodety i samozwańczego mineraloga Giovanniego Arduino. W liście do Antonio Vallisneri, profesora na Uniwersytecie w Padwie, Arduino opisał wszystkie skały, minerały i skamieniałości w dolinie Agno, włączając przydatne notatki. Pisał na przykład, że spalone skamieniałe muszle i kawałki węgla są „gorzkie i moczopędne”, a woda wypływająca z warstwy bogatej w markazyt i węgiel „ma kwaśno-korzenny smak”, który Arduino porównał do „kwasowości wina”. Jednak je przyznał Zalasiewicz, „robimy to, aby wspomóc zmysł wzroku, a nie smaku, bo mokra powierzchnia lepiej uwidacznia cząsteczki minerałów niż sucha”.
Nagroda z Inżynierii Mechanicznej powędrowała do zespołu z Rice University za ożywienie martwych pająków do wykorzystania ich jako „mechaniczne narzędzia chwytające”.
Pewnego dnia Faye Yap zauważyła martwego, zwiniętego pająka na korytarzu laboratorium i dowiedziała się, że pająki zwijają się, gdy umierają. Wynika to z ich budowy ciała i ich wewnętrznej hydrauliki. Uczona pomyślała, że fajnie byłoby wykorzystać ciała martwych pająków jako maleńkie chwytaki do podnoszenia i manewrowania drobnymi częściami elektronicznymi i taki system udało się wytworzyć. Badacze przekształcili martwego pająka w narzędzie do chwytania, zasadniczo rozpoczynając nowy obszar badań, który bezczelnie nazwali „nekrorobotyką”.
W przeciwieństwie do ludzi i innych ssaków, które poruszają kończynami poprzez synchronizację przeciwstawnych mięśni, pająki do poruszania się wykorzystują hydraulikę. Za wszystko odpowiada głowotułów, czyli prosoma, która w swoim działaniu przypomina nieco miech wypełniony płynem. Gdy się kurczy, wysyła płyn ustrojowy zwany hemolimfą do kończyn, zmuszając je do wyprostowania. Kiedy ciśnienie zostaje zwolnione, odnóża się kurczą. Wszystko polega na mechanizmie zwiększania i zmniejszania ciśnienia hemolimfy w ich odnóżach. Dlatego też, gdy pająk zdycha, mechanizm ten przestaje działać, a jego ciało zwija się w kłębek.
Wystarczyło wbić igłę w prosomę martwego pająka i przymocować ją do ciała za pomocą kleju, aby utworzyć hermetyczną uszczelkę. Cały proces trwał 10 minut. Drugi koniec igły przymocowano do strzykawki. Podawanie maleńkich podmuchów powietrza zwiększało ciśnienie w prosomie i natychmiastowo aktywowało nogi martwego pająk, powodując ich otwarcie. Rozprężenie komory powodowało ponowne zwinięcie nóg.
Zespół przetestował chwytak na różnych obiektach. Na przykład użyli go do usunięcia przewodu na płycie elektrycznej, aby odłączyć diodę LED. W testach chwytak z pająka mógł podnosić przedmioty, które przekraczały masę ciała pająka, wywierając maksymalną siłę chwytania wynoszącą 0,35 miliniutona (więcej na ten temat w tekście: Naukowcy zamieniają martwe pająki... w mechaniczne chwytaki).
Nagroda z medycyny trafiła z kolei do zespołu naukowców, który badał ludzkie zwłoki, a konkretnie ich nozdrza, by sprawdzić, czy w każdym z nich znajduje się taka sama liczba włosów. - Informacje, których potrzebowaliśmy, nie były dostępne w podręcznikach z zakresu anatomii, dlatego postanowiliśmy dowiedzieć się tego na własną rękę – powiedziała kierująca pracami Natasha Mesinkovska z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine.
Badacze chcieli w ten sposób dowiedzieć się więcej o łysieniu plackowatym – schorzeniu charakteryzującym się wypadaniem włosów na skórze głowy, rzęsach, brwiach i nozdrzach. Uczeni zauważyli, że wiele osób cierpiących na tę chorobę jest bardziej podatnych na infekcje górnych dróg oddechowych, alergie i suchość, ponieważ schorzenie to powoduje również utratę włosów w nozdrzach. Zdali sobie także sprawę, że nikt tak naprawdę nie zajął się liczeniem średniej liczby włosów w nosie u ludzi, co stanowi pierwszy krok w ocenie wpływu, jaki ich brak może mieć na jakość życia pacjentów.
Wykorzystując 20 zwłok (10 mężczyzn i 10 kobiet) ze szkoły medycznej Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine, naukowcy policzyli włosy w każdym nozdrzu, a za pomocą taśmy mierniczej określili ich wzrost. Wyniki pokazały, że średnia liczba włosów w nosie na jedno nozdrze wynosi od 120 do 122.
W dziedzinie komunikacji nagrodę przyznano „za badanie aktywności umysłowej ludzi, którzy są ekspertami w mówieniu wstecz”. „Mowa wsteczna to niezwykła umiejętność szybkiego odwracania słów, pseudosłów, a nawet zdań, co wymaga zmiany kolejności fonemów przy jednoczesnym zachowaniu ich tożsamości” - pisali w swojej pracy z 2020 roku. Zespół badaczy uważał, że stanowi to nową okazję do dowiedzenia się więcej o tym, jak mózg przetwarza sekwencjonowanie fonemów.
Do swoich eksperymentów zespół zrekrutował dwóch mężczyzn, ekspertów od mówienia wspak. Obaj posługiwali się językiem hiszpańskim, ponieważ język ten szczególnie się do tego nadaje, ze względu na fakt, że fonemy zawsze zachowują ten sam dźwięk niezależnie od ich położenia i otaczających segmentów. Dla porównania zrekrutowano także grupę kontrolną składającą się z 18 innych mężczyzn. Wszyscy uczestnicy zostali poddani ogólnym zadaniom poznawczym i pamięciowym, a także zadaniom językowym, w tym także zadaniom z mówienia wspak.
Okazało się, że dwaj eksperci od mowy wspak wykazali wyraźną przewagę behawioralną w zakresie odwracania słów, która nie była powiązana z ich umiejętnościami zapamiętywania. Obrazowanie mózgu tych dwóch mężczyzn wykazało zwiększoną objętość istoty szarej i zwiększoną łączność funkcjonalną (istota biała) w kluczowych częściach mózgu związanych z językiem. Jest to niewielka próba, ale wnioski są zgodne z wcześniejszymi badaniami ekspertów w dziedzinie tłumaczeń symultanicznych, które sugerują, że „adaptacje neuroplastyczne związane z językiem mogą wyłonić się nawet z niekonwencjonalnych form znajomości języka, nawet tych, które nie są publicznie stosowane w życiu codziennym”.
Ig Nobel w dziedzinie żywienia został przyznany „za eksperymenty mające na celu określenie, w jaki sposób naelektryzowane pałeczki i słomki do napojów mogą zmieniać smak jedzenia”.
Nasz zmysł smaku jest bardzo istotny. Chodzi nie tylko o to, aby cieszyć się ulubionymi potrawami i napojami, ale przede wszystkim, by pomóc nam unikać żywności, która się zepsuła i mogłaby nam zagrozić. W swojej badaniach Homei Miyashita i Hiromi Nakamura zaproponowali wzmocnieni naszego smaku za pomocą stymulacji elektrycznej. Uczeni ubolewali nad faktem, że kubki smakowe mamy tylko na języku, podczas gdy taki chociażby sum ma kubki smakowe na całej powierzchni ciała, co czyni go „pływającym językiem”.
Japońscy badacze włożyli elektrody ujemne i dodatnie do dwóch różnych słomek, a następnie włożyli każdą słomkę do jednego z dwóch kubków wypełnionych napojem zawierającym elektrolit. Kiedy użytkownik pije, zamyka obwód, a słomka dostarcza do ust bodziec elektryczny, wywołując „elektryczny smak”. Zrobili to samo z żywnością, wkładając elektrody dodatnie i ujemne i używając pałeczek jako interfejsu użytkownika zamiast słomek. Najwyraźniej zdolność odczuwania tego elektrycznego smaku zależy od napięcia, dlatego autorzy dodali funkcję regulacji napięcia. „Celem naszego systemu jest uzyskanie nowej warstwy języka, która potrafi wykryć smaki, których wcześniej nie mogliśmy wyczuć” – podsumowali.
Nagroda w dziedzinie edukacji została przyznana za badania nad nudą nauczycieli oraz uczniów. Nuda podczas zajęć jest wszechobecna, czego dowodem jest przysypianie, wpatrywanie się w okno lub bazgranie w zeszytach, a to nie wróży dobrze edukacji, ponieważ znudzeni uczniowie mogą wykazywać mniej motywacji i mieć słabe osiągnięcia w nauce. Ale nauczyciele też mogą się nudzić, zwłaszcza jeśli rok po roku uczą tego samego materiału apatycznych uczniów.
Zespół naukowców sprawdził, jak nudzący się nauczyciel może wpływać na znudzenie wśród uczniów. W badaniach wzięło udział w sumie 437 uczniów i 17 nauczycieli z dwóch szkół średnich w Hongkongu. Wszystkich badanych poproszono o prowadzenie dziennika przez dwa tygodnie i zapisywanie stopnia nudy; uczniów poproszono także o ocenę stopnia znudzenia nauczycieli i ich motywacji każdego dnia na zajęciach. Naukowcy odkryli, że rzeczywiście, gdy nauczyciel się nudził, uczniowie byli mniej zmotywowani do nauki.
W późniejszych badaniach uczeni chcieli ustalić, czy samo oczekiwanie, że wykład lub zajęcia będą nudne, nie stanie się rodzajem samospełniającej się przepowiedni. Badania dotyczyły wykładów w ramach studiów i potwierdziły, że im bardziej studenci spodziewali się, że wykład będzie nudny, tym bardziej się później nudzili.
Nagrodę z psychologii przyznano „za eksperymenty na ulicy, mające na celu sprawdzenie, ilu przechodniów zatrzyma się, aby spojrzeć w górę, gdy dostrzegą nieznajomych patrzących w górę”. Psycholog Stanley Milgram przeprowadził badanie na temat tworzenia się tłumu, w szczególności sprawdzając siłę przyciągania tłumów różnej wielkości. Jako laboratorium wykorzystał 50-metrowy odcinek ruchliwego chodnika w Nowym Jorku.
Kiedy z okna szóstego piętra biurowca po drugiej stronie ulicy nadano sygnał, na obszar obserwacji wchodził wyznaczony tłum „bodźcowy” (składający się z 1, 2, 3, 4, 5, 10 lub 15 osób). Ludzie ci zatrzymywali się, patrzyli w górę na okno przez pełną minutę, a następnie dostawali sygnał do rozproszenia się. Eksperyment powtórzono kilka razy i sfilmowano do późniejszej analizy, aby zobaczyć, ilu z 1425 przechodzących obok pieszych zmieniło swoje zachowanie zatrzymując się i spoglądając w górę albo spoglądając w górę, nie zwalniając kroku.
Okazało się, że wielkość tłumu stymulującego była kluczowym czynnikiem wpływającym na liczbę zatrzymujących się przechodniów. Gdy tylko jedna osoba patrzyła w górę, zaledwie 4 procent przechodniów zatrzymało się i również podniosło wzrok, w porównaniu do 40 procent, które zatrzymały się, gdy tłum stymulacyjny liczył 15 osób. To samo dotyczyło przechodniów, którzy podnosili wzrok bez zatrzymywania się: 42 procent podniosło wzrok, gdy w tłumie stymulującym znajdowała się jedna osoba, w porównaniu do 86 procent, gdy w tłumie było 15 osób. Jest to sprzeczne z istniejącym modelem zakładającym, że czynnikiem krytycznym będzie liczba osób, które mogą dołączyć do grupy (w tym przypadku pieszych), a nie wielkość tłumu stymulującego.
Milgram i jego współautorzy podkreślili jednak, że charakter bodźca – na co patrzył tłum stymulujący – również ma wpływ na te liczby. Ich scena eksperymentalna nie była szczególnie interesująca i dlatego nie miała zbyt dużej siły oddziaływania. Gdyby jednak w oknie występował akrobata, prawdopodobnie wzbudziłoby to zainteresowanie na dłużej, powodując szybkie zwiększenie tłumu.
Nagroda z fizyki została przyznana „za pomiar stopnia, w jakim mieszanie się wód oceanu ma wpływ na aktywność seksualną sardeli”. Mieszanie się oceanów jest kluczowym obszarem badań w naukach o klimacie, ponieważ wpływa na takie właściwości wody, jak temperatura, zasolenie, natlenienie czy ilość składników odżywczych. Wiatry i pływy to główne źródła energii potrzebne do mieszania oceanów w skali globalnej, ale niektórzy naukowcy sugerują, że organizmy pływające — zooplankton, ryby czy ssaki morskie — mogą również być znaczącym źródłem energii niezbędnej do mieszania się wód, ale w skali bardziej regionalnej. Jednak tego typu turbulencje są dość trudne do uchwycenia, a wcześniejsze badania sugerowały, że skuteczność mieszania w ramach tej aktywności byłaby zbyt niska, aby była znacząca.
Uczeni wykazali, że żywe organizmy mogą skutecznie mieszać wodę w oceanach. Dane zebrane w ciągu dwóch tygodni podczas lata 2018 roku ujawniły intensywne turbulencje. Okazało się, że ich sprawcą były sardele europejskie. Chociaż zespół nie wykrył bezpośrednio obecności ryb, dane akustyczne były zgodne ze skupiskami ryb, a podczas codziennych porannych połowów planktonowych siecią występowała wysoka koncentracja ikry sardeli. Badania te, jak przekonują ich autorzy, dostarczyły „przekonujących dowodów na to, że ryby mogą generować intensywne turbulencje przez dłuższy czas”.
Źródło: improbable.com, Ars Technica, fot. PxHere