System danych lotu (FDS) sondy Voyager I, który gromadzi dane o statku i zbiera informacje z instrumentów naukowych przestał prawidłowo komunikować się z jednym z podsystemów sondy odpowiadającym za telekomunikację z Ziemią. Efektem jest docierająca do centrum lotów powtarzająca się sekwencja zer i jedynek określona przez specjalistów z NASA jako „cyfrowy bełkot”.
Kilka dni temu na blogu NASA pojawiła się notka o kolejnych problemach sondy Voyager I. Sonda ma już swoje lata. Wystrzelono ją z Ziemi w 1977 roku i obecnie nie wszystkie instrumenty naukowe działają. Przez te lata Voyager I przeleciał przez Układ Słoneczny i przekroczył granice heliosfery – ochronnego „bąbla” cząstek i pól magnetycznych wytwarzanych przez nasze Słońce. Na tej granicy wiatr słoneczny wytraca swoją prędkość, a ciśnienie wiatrów galaktycznych zaczyna przeważać nad ciśnieniem wiatru słonecznego. Granica ta znajduje się około 18 miliardów kilometrów od Słońca. Sonda Voyager 1 przekroczyła granicę heliosfery i weszła w przestrzeń międzygwiezdną w 2012 roku. Obecnie sonda znajduje się około 24 miliardy kilometrów od Ziemi.
Cyfrowy bełkot
Sonda Voyager I jest najdalej znajdującym się od Ziemi statkiem wysłanym przez człowieka. Pomogła poszerzyć naszą wiedzą o zewnętrznym Układzie Słonecznym. Jej obecne położenie daje szansę na zbieranie danych naukowych z przestrzeni międzygwiazdowej. A wszystko to przy użyciu zaledwie 69,63 kilobajtów pamięci.
Opisywana na blogu NASA usterka dotyczy zakłócenia komunikacji pomiędzy jednym z komputerów pokładowych, zwanym systemem danych lotu (FDS), a podsystemem służącym do komunikacji, tzw. jednostką modulacji telemetrii (telemetry modulation unit – TMU). Efekt jest taki, że żadne dane naukowe dotyczące przestrzeni międzygwiazdowej nie wracają na Ziemię. Co więcej, dane inżynieryjne opisujące stan sondy również są nieczytelne. Problem został zauważony 14 listopada.
„Statek kosmiczny odbiera i wykonuje polecenia wysyłane z Ziemi, jednakże system danych lotu nie komunikuje się prawidłowo z jednym z podsystemów sondy, w rezultacie żadne dane naukowe ani inżynieryjne nie są wysyłane z powrotem na Ziemię” – wyjaśnia NASA w oświadczeniu.
NASA uważa, że źródłem problemu jest system danych lotu i w ubiegły weekend podjęła próbę zresetowania komputera. Jednak to nie przyniosło rezultatu. Problemem jest też odległość. Komunikacja w jedną stronę zajmuje 22,5 godziny. Zatem na informację zwrotną z sondy trzeba czekać blisko dwa dni. Zespół NASA przegląda obecnie dokumenty sprzed kilkudziesięciu lat dotyczące działania sondy i jej komputerów. To stara i niemal zapomniana technologia częściowo działającego na kodzie napisanym w archaicznym języku komputerowym Fortran 5.
„Znalezienie rozwiązań problemów, przed którymi stają sondy, często wymaga zapoznania się z oryginalnymi dokumentami sprzed kilkudziesięciu lat, napisanymi przez inżynierów, którzy nie przewidzieli problemów, które pojawiają się dzisiaj. W rezultacie zespół potrzebuje czasu, aby uniknąć niezamierzonych konsekwencji” – czytamy na blogu NASA.
Problemy z ubiegłego roku
Ale to nie pierwsza awaria Voyagera I. W ubiegłym roku sonda zaczęła przekazywać niepoprawne dane ze swojego systemu służącego do orientacji w przestrzeni. System AACS (attitude articulation and control system) jest bardzo ważny, bo od niego zależy położenie anteny, co umożliwia przesyłanie danych na Ziemię. Jeśli przestanie działać, z sondą nie będzie już kontaktu.
Po kilku miesiącach grzebania w dokumentacji z lat 70-tych badacze znaleźli przyczynę. Okazało się, że system w jakiś sposób zaczął przekazywać dane przez komputer pokładowy, który przestał działać lata temu, co zniekształcało przekazywane informacje (więcej na ten temat w tekście: Usterka sondy Voyager I naprawiona, ale specjaliści znaleźli kolejny problem).
Źródło: NASA, fot. Caltech/NASA-JPL