Udane lądowanie zakończyło nie do końca udaną misję demonstracyjną kapsuły załogowej Starliner firmy Boeing. Po oddzieleniu się od górnego stopnia rakiety Atlas V statek wszedł na złą orbitę, przez co odwołane zostało podejście do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Misja zakończyła się sześć dni przed czasem.
W piątek z Florydy wystartowała rakieta Atlas V z kapsułą załogową Starliner stworzoną przez firmę Boeing. Misja Orbital Flight Test miała zademonstrować wszystkie etapy misji załogowej do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS), jednak bez astronautów. Pojazd z powodzeniem oddzielił się od górnego stopnie rakiety, jednak wkrótce po tym zauważono problemy z zegarem pokładowym kapsuły, a dokładnie z jego synchronizacją.
Starliner wszedł na złą orbitę
Komputer pokładowy kapsuły uznał, że statek znajduje się w innej fazie misji, przez co spalił zbyt dużo paliwa, którego zabrakło już na dotarcie na właściwą orbitę. W związku z tym kontrolerzy lotu z NASA odwołali próbne dokowanie do ISS. Specjaliści próbowali skorygować błąd, ale z powodu przerwy w komunikacji nie udało się tego zrobić na czas.
Mimo tego błędu udało się przetestować inne ważne systemu kapsuły. Oddzielenie się od rakiety nośnej przebiegło prawidłowo. Systemy pędne kapsuły także zadziałały bez zarzutu. Systemy komunikacji i nawigacji również zdały egzamin. Podobnie jak systemy podtrzymywania życia. Dokowanie do ISS zostało anulowane, ale inżynierowie przeprowadzili testy „na sucho” w przestrzeni kosmicznej. Powodzeniem zakończyło się także lądowanie, które było inne niż zazwyczaj.
Kapsuła Starliner została zaprojektowana tak, by można było wylądować na lądzie. Wcześniejsze kapsuły załogowe NASA, te z misji Mercury, Gemini czy Apollo, lądowały w oceanie. Kapsuła Dragon firmy SpaceX, również jest przeznaczona do lądowania w wodzie. Dziewięć kilometrów nad powierzchnią kapsuła Starliner odrzuciła osłonę termiczną i otworzyła trzy spadochrony. Osłona termiczna podczas wchodzenia w atmosferę nagrzała się do temperatury 1650 stopni Celsjusza.
W trakcie spadania, na wysokości około kilometra, napompowane zostały poduszki powietrzne, które zamortyzowały lądowanie. Ta część misji przebiegła zgodnie z planem. – Piękne miękkie lądowanie. Nie mogę się doczekać, aby to wypróbować – powiedział astronauta NASA Mike Fincke przyglądający się procedurze.
Lot testowy kapsuły Starliner nie do końca udany
Eksperci z NASA oraz z Boeinga będą teraz analizować dane z przebiegu misji, by zdecydować, czy potrzeba jeszcze jednego lotu testowego, czy można od razu przejść do misji załogowej. Kapsuła Starliner jest jedną z dwóch rozwijanych w ramach komercyjnego kontraktu NASA na dostarczanie astronautów na pokład ISS. Drugą jest wspomniana już kapsuła Crew Dragon firmy SpaceX, która pomyślnie przeszła testy w marcu.
Pracownicy Boeinga próbują dowiedzieć się, jak to się stało, że wystąpił błąd synchronizacji zegara. Misja trwała prawie 50 godzin i obejmowała 33 orbity wokół Ziemi, około 100 orbit mniej niż planowano. Na Ziemię wróciły także prezenty świąteczne dla astronautów oraz zapasy.
Kapsułka zostanie zabrana do centrum kosmicznego Kennedy Space Center na Florydzie w celu przeprowadzenia inspekcji. W założeniu kapsuły Starliner mają mieć żywotność 10 lotów.
– Mieliśmy pewne wyzwania, ale w rzeczywistości wiele rzeczy poszło dobrze – powiedział dziennikarzom administrator NASA Jim Bridenstine, ciesząc się z udanego lądowania. – Nie dotarliśmy na Międzynarodową Stację Kosmiczną, nie udało nam się zadokować, ale statek kosmiczny latał wyjątkowo dobrze. Mamy teraz wiele danych do przejrzenia – zaznaczył. Dodał także, że gdyby w kapsule znajdowali się astronauci, ich życiu nie zagrażałby żadne niebezpieczeństwo.
Źródło: BBC, fot. NASA