Dodano: 18 stycznia 2019r.

W jeziorze ukrytym pod kilometrową warstwą lodu znaleziono życie

Naukowcy z projektu SALSA, którzy 26 grudnia dowiercili się do jeziora Mercera na Antarktydzie, znaleźli tam szczątki pradawnych drobnych skorupiaków i niesporczaków. Dodatkowo woda z jeziora jest bogata w tlen i pełna bakterii.

Odwiert do jeziora Mercera na Antarktydzie

 

Subglacjalne jezioro Mercera znajduje się 600 kilometrów od Bieguna Południowego. To jedno z blisko 400 jezior podlodowcowych. Większość z nich znajduje się na Antarktydzie, ale zlokalizowano je także pod lądolodem Grenlandii. Największe jezioro podlodowcowe to jezioro Wostok. Jest długie na 250 kilometrów i szerokie na 80 kilometrów. Jezioro Mercer jest mniejsze. Ma około 140 kilometrów kwadratowych. Zostało nazwane na cześć amerykańskiego glacjologa- Johna Melcera.

Badacze zrzeszeni w projekcie SALSA (Subglacial Antarctic Lakes Scientific Access) w próbkach pobranych z jeziora znaleźli szczątki drobnych zwierząt. Odkrycie skorupiaków i niesporczaków – istot mniejszych od ziarenka maku – jest sporą niespodzianką – czytamy w na stronie internetowej pisma „Nature”.

Jezioro pozostawało odcięte od świata zewnętrznego przez tysiące lat. O jego istnieniu badacze dowiedzieli się dzięki skorzystaniu z radaru oraz innych technik teledetekcji. Końcem ubiegłego roku wykonali odwiert o długości 1084 metrów i zdołali pobrać cenne próbki.

 

Podczas wiercenia uczeni zachowali wszystkie możliwe środki ostrożności, by nie skazić podlodowcowego zbiornika wodnego drobnoustrojami i minerałami z zewnątrz. Lód był drążony za pomocą strumienia gorącej wody. Woda ta przepływała przez różnego rodzaju filtry, które wychwytywały 99,9 proc. bakterii. Była także naświetlana promieniami UV. W efekcie tylko niewielka część gorącego strumienia zmieszała się z wodami jeziora. Dodatkowo, gdy „wiertło” pokonało ostatnią warstwę lodu, woda popłynęła w górę odwiertu uniemożliwiając mieszanie się większej ilości wody wiertniczej z wodami podlodowcowymi.

- Odkrycie zwierząt było całkowicie nieoczekiwane – powiedział David Harwood, mikropaleontolog z University of Nebraska-Lincoln, który jest członkiem grupy SALSA. Przyznał, że nikt w zespole nie spodziewał się znaleźć w próbkach pancerzyków pradawnych skorupiaków czy ośmionożnych niesporczaków – gatunku, który zamieszkujące wilgotne gleby. To, co w próbkach wyglądało na pierwszy rzut oka jak robaki, okazało się wąsami lądowej rośliny lub grzyba. I chociaż naukowcy nie mogą wykluczyć, że istoty te były mieszkańcami oceanu, równie dobrze mogły zamieszkiwać małe, pokryte lodem jeziora.

Podczas badania pod mikroskopem pobranych próbek, naukowcy znaleźli skorupę okrzemka czy fotosyntetyzujące glony, które żyły i zginęły miliony lat temu, kiedy Antarktyda była cieplejsza. Harwood, który badał próbki, dostrzegł w nich skorupę podobnego do krewetek skorupiaka z wciąż widocznymi odnóżami. - Jego pancerz był poplamiony i odbarwiony jak stary liść, który leżał na ziemi przez jakiś czas - przyznał Harwood i dodał, że niektóre próbki wyglądają na naprawdę świeże, jakby stworzenia te żyły niedawno.

Próbki wody pobrane z jeziora zawierały wystarczającą ilość tlenu do podtrzymywania zwierząt wodnych i były pełne bakterii - co najmniej 10 tys. na mililitr. Teoretycznie w takich warunkach zwierzęta żywiące się bakteriami mogłyby przetrwać. Choć większość badaczy nie wierzy w to, że bakterie mogłyby mnożyć się tam w takim tempie, by wyżywić nawet niewielką populację drobnych zwierząt.

Naukowcy uważają, że stworzenia te zamieszkiwały stawy i strumienie w Górach Transantarktycznych leżących około 50 kilometrów od Jeziora Mercer. Według nich miało to miejsce 10 tys. lub 120 tys. lat temu podczas krótkich okresów ciepła, w których lodowce cofnęły się. Później, gdy klimat się ochłodził, lód stłamsił te oazy zwierzęcego życia. To, w jaki sposób skorupiaki i niesporczaki dotarły do ​​jeziora Mercera, wciąż jest przedmiotem debaty. Wskazówki na ten temat może udzielić ustalenie wieku materiału za pomocą datowania radiowęglowego lub sekwencjonowanie DNA.

Sławomir Tułaczyk, polski glacjolog, który pracuje na University of California w Santa Cruz, w wypowiedzi dla „Nature” przyznał, że to zaskakujące odkrycia i że nic podobnego nigdy nie zostało znalezione pod lodem. Tułaczyk zajmuje się badaniem osadów od lat 90. Uczestniczył w ekspedycji, która dowierciła się do innego zbiornika subglacjalnego - jeziora Whillansa. Znaleziono tam mikroby, ale nie zauważono oznak wyższego życia.

Jednak jak przyznaje polski badacz, rzeki biegnące pod lodem mogły zmyć szczątki zwierząt i grzybów z gór do jeziora Mercera. Istoty te mogły dostać się do zbiornika również razem z lodem. Mogły też dostać się do jeziora razem z wodą morską, która w okresie od 5 do 10 tys. lat temu, jak uważają naukowcy, wdarła się w te okolice. Wszelakie istoty, które wtedy tam się dostały, mogły zostać uwięzione pod lodem. Jednak klucz do zrozumienia dawno minionego okresu historii Gór Transantarktycznych dopiero czeka na odkrycie.

 

Źródło: Nature, fot. SALSA