Dodano: 23 stycznia 2023r.

Ryby stają się coraz bardziej toksyczne. Badacze z USA ostrzegają przed PFAS

Nowe badanie przeprowadzone przez naukowców z Environmental Working Group wykazało, że ryby zasiedlające rzeki i jeziora na terenie Stanów Zjednoczonych są narażone na kontakt z ogromną ilością zanieczyszczeń. Według naukowców, spożycie zaledwie jednej porcji ryb słodkowodnych rocznie może być równe miesięcznemu piciu wody zawierającej tzw. „wieczne chemikalia”, które mogą być szkodliwe dla zdrowia.

Ryby stają się coraz bardziej toksyczne. Badacze z USA ostrzegają przed PFAS

 

Poziom zanieczyszczenia środowiska spowodowany działalnością człowieka stale rośnie. Coraz więcej jest w nim odpadów różnego rodzaju, których szybkie usunięcie jest niemożliwe. Dużym problemem są związki chemiczne nazywane PFAS. To związki per- i polifluoroalkilowe, które rozprzestrzeniają się w atmosferze na całym świecie, w wyniku czego można je znaleźć w wodzie deszczowej i śniegu nawet w najbardziej odległych miejscach na Ziemi.

Rodzina ta obejmuje tysiące syntetycznych związków chemicznych o szerokim zastosowaniu. Związki te są używane m.in. w powłokach nieprzywierających patelni, piance przeciwpożarowej czy odzieży wodoodpornej. Nazywane są „wiecznymi”, bo utrzymują się w środowisku przez długie lata. A to dlatego, że zawierają wiązania węgiel-fluor, które są jednymi z najsilniejszych w chemii organicznej.

Z nowych badań naukowców z Environmental Working Group (EWG) wynika, że spożywanie ryb słodkowodnych nie jest już dobre dla zdrowia, przynajmniej tych złowionych na terenie Stanów Zjednoczonych. Wszystko przez zanieczyszczenie rzek i zbiorników wodnych wspomnianymi „wiecznymi chemikaliami”, które są wchłaniane przez organizmy wodne. - Ludzie, którzy spożywają ryby słodkowodne, zwłaszcza ci, którzy regularnie łowią i jedzą ryby, są narażeni na alarmujący poziom PFAS w swoich organizmach – powiedział dr David Andrews EWG i jeden z głównych autorów badania. - Dorastając co tydzień chodziłem na ryby i je jadłem. Ale teraz, kiedy widzę ryby, myślę tylko o zanieczyszczeniu PFAS - dodał.

Opis i rezultaty badań ukazały się na łamach pisma „Environmental Research” (DOI: 10.1016/j.envres.2022.115165).

Chemikalia, z którymi borykać się będą nasze prawnuki

Chemikaliami, które są szczególnie niebezpieczne, są tzw. PFAS, czyli substancje per- i polifluoroalkilowe. Zostały one stworzone w latach 40. XX wieku i miały być odporne na działanie ciepła oraz wody. Możemy je spotkać w patelniach nieprzywierających, tekstyliach oraz opakowaniach na żywność. Chemikalia te są niezwykle trwałe, co sprawia, że gromadzą się w coraz większych ilościach w powietrzu, glebie czy wodzie pitnej. I oczywiście w naszych własnych ciałach.

Nic zatem dziwnego, że coraz głośniejsze stają się wezwania do wprowadzenia bardziej restrykcyjnych przepisów dotyczących produkcji PFAS. Mogą one bowiem mieć znaczący – i przede wszystkim destrukcyjny wpływ na nasze zdrowie: substancje te są bowiem rakotwórcze, upośledzają nasz układ immunologiczny, a także prowadzą do uszkodzenia komórek wątroby.

Natomiast w kontekście konkretnych propozycji: ostatnio Dania, Niemcy, Holandia, Norwegia i Szwecja zaproponowały Europejskiej Agencji Chemikaliów wprowadzenie zakazu obejmującego właśnie PFAS.

Złowione ryby zaczynają zagrażać naszemu zdrowiu

Jednym ze szczególnie zagrożonych obszarów okazują się zbiorniki wodne, co oczywiście przekłada się również na żyjące w nich ryby. Przekonali się o tym ostatnio naukowcy, którzy postanowili zbadać stopień toksyczności żyjących dziko w amerykańskich jeziorach i rzekach ryb. Przeanalizowali oni ponad 500 zebranych w latach 2013-2015 próbek.

W porównaniu do znajdujących się w sprzedaży ryb hodowlanych, te pochodzące z rzek czy jezior zawierały aż 278 razy więcej PFAS. Okazało się, że mediana obecności PFAS w dziko żyjących rybach wyniosła aż 9500 nanogramów na kilogram, przy czym około ¾ z chemikaliów, na które natrafiono stanowiły wyjątkowo groźne PFOS (kwas perfluorooktanosulfonowy zaliczany do PFAS).

Wydaje się to niewielką ilością, ale pomyślimy o tym inaczej, jeżeli przeliczymy, tak jak zrobili to naukowcy, ile toksycznej wody musielibyśmy wypić, aby spożyć porównywalną ilość. Zjedzenie zatem tylko jednej toksycznej, rzecznej ryby równałoby się piciu przez miesiąc wody, w której zawartość PFOS wynosiłaby 48 części na bilion. A jeżeli w dalszym ciągu wydaje się, że to niewiele, weźmy pod uwagę fakt, że ostatnio amerykańska Environmental Protection Agency zaostrzyła normy dotyczące ilości PFOS, które mogą być obecne w wodzie pitnej, aby nadal mogła być ona uznawana za bezpieczną. Obecnie norma ta wynosi tylko 0,02 części na bilion.

 

Źródło: Environmental Working Group, fot. CC0/PxHere