Nagłe zatrzymanie miesiączki, którego doświadczały więźniarki w nazistowskich obozach koncentracyjnych, było dotychczas przypisywane skutkom traumy i niedożywienia. Jednak nowe badania wskazują na inne przyczyny. Opierając się na pisemnych zapisach historycznych i wywiadach z ocalałymi z Holokaustu, naukowcy znaleźli dowody na to, że do żywności podawanej więźniarkom dodawano syntetyczne sterydy, aby doprowadzić je do niepłodności.
"Natychmiast po przybyciu do obozów koncentracyjnych ponad 98 proc. kobiet przestało miesiączkować” - piszą naukowcy. Odnosząc się do tej wstrząsającej statystyki autorka badania Peggy J. Kleinplatz sugeruje, że tak nagły i jednolity efekt nie mógł być spowodowany tylko przez stres lub głód.
- W innych strasznych masowych okrucieństwach w historii, ten nagły początek zatrzymania miesiączki albo nie następował, albo rozwijał się powoli w połączeniu z głodem i traumą w okresie 12 do 18 miesięcy – mówi Kleinplatz. - Moje pytanie brzmiało: co działo się z tymi kobietami w obozach koncentracyjnych? Zaczęłam badać, czy istniała jakaś celowa próba spowodowania ustania miesiączki u tych żydowskich kobiet – wyjaśnia.
Analiza została opublikowana w czasopiśmie „Social Science and Medicine” (DOI: 10.1016/j.socscimed.2022.115250).
Badacze wysłuchali zeznań 93 ocalałych z Holokaustu, o średniej wieku 92 lat. U wszystkich poza dwiema brak miesiączki rozwinął się tuż po przybyciu do obozów. - Jedyne kobiety, które nie przestały miesiączkować, przypisywały to odkryciu, że do zupy coś dodawano. Wtedy kobiety odmawiały jedzenia posiłków – ujawnia Kleinplatz.
Jedna z kobiet przekazała, że w dniu przyjazdu do obozu miała miesiączkę. Została wtedy zmuszona do połknięcia pigułki, która zakończyła jej okres. Relacje te potwierdzają inni ocalali, którzy widzieli kobiety „wyciągnięte z kolejki po pigułki lub zastrzyki, które doprowadzały do tego, że kobiety przestawały miesiączkować".
Inna kobieta, która pracowała w kuchniach w Auschwitz, opisała, jak do zupy dodawano „ziarniste, bardzo, bardzo jasnoróżowe chemikalia”. Miały one sprawić, że „kobiety nie dostaną miesiączki”.
Ta "zupa" była rozprowadzana tylko wśród więźniarek, nie wśród mężczyzn. Nigdy też nie była spożywana przez strażników.
Kolejne dowody na stosowanie w nazistowskich obozach środków chemicznych zaburzających procesy rozrodcze znalazły się w dokumentacji przedstawionej w procesach norymberskich. Znalazła się tam korespondencja opisująca spotkanie najwyższych urzędników nazistowskich w kwaterze głównej Führera w lipcu 1942 roku. Tematem dyskusji była „sterylizacja Żydówek". Na spotkaniu postanowiono, że „należy znaleźć metodę, która doprowadziłaby do sterylizacji osób bez ich wiedzy” i że eksperymenty mające na celu opracowanie takiego schematu zostaną przeprowadzone w Auschwitz.
Badacze twierdzą, że w czasie wojny w Niemczech produkowano duże ilości sterydów. Rodzi to pytania, dlaczego naziści mieliby nadawać priorytet produkcji hormonów. Ponieważ jednak nazistowscy urzędnicy najwyraźniej poinstruowali osoby pracujące nad sterylizacją żydowskich kobiet, by nie prowadziły pisemnych zapisów, autorzy badania nie są w stanie stwierdzić, jakie dokładnie substancje chemiczne były używane w obozach koncentracyjnych.
Wiedzą jednak, że 98 proc. ocalałych po Holokauście kobiet doświadczyło komplikacji ciążowych i nie mogło mieć tylu dzieci, ile by chciało. Spośród 197 potwierdzonych ciąż około jedna czwarta zakończyła się poronieniem, a kolejne 6,6 proc. dzieci urodziło się martwe.
W sumie tylko 16 proc. uczestniczek badania było w stanie donosić więcej niż dwoje dzieci do końca, „mimo że większość z nich desperacko pragnęła mieć więcej dzieci” – piszą naukowcy.
Źródło: University of Ottawa, fot. Dnalor 01, CC BY-SA 3.0 AT, via Wikimedia Commons