W niektórych przypadkach za oporne w terapii nadciśnienie tętnicze odpowiadają hormony. Wtedy badanie laboratoryjne krwi potwierdza nadmiar danej substancji w organizmie pacjenta. Nie wiadomo jednak, czy za nadprodukcję hormonu odpowiedzialne jest lewe czy prawe nadnercze. A może nieprawidłowo pracują obydwa narządy lub hormon wydzielany jest przez guz obecny w zupełnie innej części ciała pacjenta? Jak to sprawdzić? Z pomocą przychodzą procedury medycyny nuklearnej: badanie scyntygraficzne lub PET, które pozwalają precyzyjnie zidentyfikować źródło problemu i ukierunkować leczenie.
Zagadki nadciśnienia tętniczego
Nadnercza to niewielkie parzyste gruczoły, występujące głęboko w jamie brzusznej. Mimo, że mierzą zaledwie kilkanaście milimetrów, pełnią bardzo istotną rolę w sterowaniu różnymi procesami zachodzącymi w organizmie. Ich funkcjonowanie wpływa między innymi na ciśnienie tętnicze krwi.
– Funkcja sterownicza nadnerczy realizowana jest poprzez produkcję hormonów istotnych dla regulacji ciśnienia tętniczego krwi. Nadnercze to narząd zbudowany z dwóch stref: rdzenia i kory. Każda z nich wydziela inne hormony; różne pod względem składu chemicznego i o innej funkcji. W przypadku powiększenia się jednej ze stref dochodzi do wzmożonego wydzielania któregoś z hormonów. Jeśli wydzielanie hormonów zachodzi w sposób niekontrolowany, jednym z objawów zaburzeń jest wzrost ciśnienia tętniczego krwi. Ten rodzaj nadciśnienia jest trudny w terapii za pomocą standardowego leczenia farmakologicznego – wyjaśnia prof. dr hab. n. med. Rafał Czepczyński z Katedry i Kliniki Endokrynologii, Przemiany Materii i Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinowskiego w Poznaniu, członek Zarządu Polskiego Towarzystwa Medycyny Nuklearnej.
Hormony! Ale… skąd?
Bywa, że badanie laboratoryjne z krwi potwierdza nadmiar danej substancji w organizmie pacjenta, nie wiadomo jednak, czy odpowiedzialne za nadprodukcję hormonu jest lewe czy prawe nadnercze. A może nieprawidłowo pracują obydwa narządy? Może się zdarzyć i tak, że określony hormon wydzielany jest przez guz obecny w zupełnie innej części ciała pacjenta. Jak to sprawdzić? Z pomocą przychodzą procedury medycyny nuklearnej: badanie scyntygraficzne lub PET, które pozwalają precyzyjnie zidentyfikować źródło problemu.
Na kłopoty: scyntygrafia i PET
Na badanie scyntygraficzne lub PET w kierunku diagnostyki nadnerczy pacjenta kieruje poradnia endokrynologiczna lub oddział szpitalny, w którym wykonuje się badania laboratoryjne i radiologiczne i na podstawie wyników wysuwane jest podejrzenie rozpoznania. W zależności od badania diagnostyka za pomocą procedur medycyny nuklearnej trwa od kilkudziesięciu minut do kilku dni (z hospitalizacją lub wizytami pacjenta w ośrodku kilka razy w tygodniu w przypadku badania z zastosowaniem jodu-131, którego okres półtrwania wynosi 8 dni).
– Zarówno w badaniu scyntygraficznym, jak i w badaniu PET pacjentowi podawany jest radiofarmaceutyk: związek chemiczny zawierający w swojej strukturze radioaktywny izotop. Izotopami najczęściej stosowanymi w diagnostyce nadnerczy są: jod-123, jod-131, fluor-18, węgiel-11, gal-68. Izotopy te emitują promieniowanie, które wykrywane jest przy pomocy gammakamer lub skanerów PET-CT. Urządzenia te pozwalają na wytworzenie obrazów rozmieszczenia substancji radioaktywnej we wnętrzu ciała pacjenta. W powiązaniu z techniką tomografii komputerowej (CT), będącej techniką radiologiczną, jesteśmy w stanie stworzyć obrazy fuzyjne – powstające na podstawie nakładania na siebie obrazów stworzonych dwoma różnymi technikami. Takie połączenie umożliwia przyporządkowanie gromadzenia radiofarmaceutyku w określonym ognisku do konkretnej zmiany obecnej w nadnerczach. Dzięki tej wiedzy wiemy, w którym miejscu znajduje się ognisko wydzielające hormony – wyjaśnia prof. Rafał Czepczyński.
Naśladować procesy naturalne
Jak dokładnie działa radiofarmaceutyk? Jak wyjaśnia prof. Rafał Czepczyński, związek ten naśladuje naturę: substancje znakowane izotopami radioaktywnymi „podszywają się” pod substraty, czyli cząsteczki służące do syntezy hormonów. Procesy fizjologiczne w nadnerczach powodują, że substancje te zostają wbudowane do guzka nadnercza tak, jak naturalne substraty. Dzięki temu po uruchomieniu urządzenia, które wykrywa promieniowanie, lekarze są w stanie ocenić, czy radioaktywny związek, swoisty dla danej części nadnercza, gromadzi się w danej zmianie. Nadmierne gromadzenie się substancji w badanym miejscu świadczy o tym, że dana zmiana odpowiada za nadmierną produkcję hormonów i, na przykład, za nadciśnienie.
– Ponieważ optymalną terapią w zaburzeniach pracy nadnerczy jest chirurgiczne usunięcie guzka odpowiedzialnego za nieprawidłową produkcję hormonów, badanie pozwalające zlokalizować zmianę jest podstawą właściwie dobranej terapii. Dość często w starszej grupie pacjentów zdarza się bowiem, że różnej wielkości guzki występują w obydwu nadnerczach. Co ciekawe, pod względem wpływu na funkcjonowanie i zdrowie organizmu mogą to być zmiany zupełnie nieistotne – w takich przypadkach nie będzie konieczna interwencja chirurgiczna. Znaczący odsetek guzków nadnerczy nie wydziela żadnych hormonów – są to nieaktywne gruczolaki: zmiany łagodne, nie powodujące żadnych objawów. Bywa i tak, że zmiany te osiągają takie rozmiary, że powodują ucisk na sąsiadujące struktury i z tego względu podejmuje się decyzje o ich usunięciu – pomimo braku aktywności hormonalnej. Podstawą decyzji o właściwie dobranej terapii jest rzetelna wiedza o źródle i charakterze problemu – tłumaczy prof. Rafał Czepczyński.
Bogata paleta terapii
Jak przyznają eksperci, operacja nadnerczy jest procedurą stosunkowo trudną technicznie i obciążającą dla pacjenta. Decyzja o wykonaniu adrenalektomii, czyli usunięciu nadnercza, zapada po wnikliwym przeanalizowaniu wszystkich wskazań i przeciwskazań. – Lekarz zawsze ma na uwadze fakt, że w przypadku usunięcia pacjentowi obu nadnerczy skazuje chorego na dożywotnią złożoną suplementację hormonalną, którą należy nieraz modyfikować w zależności od aktualnej sytuacji zdrowotnej pacjenta – mówi prof. Rafał Czepczyński.
W arsenale terapii schorzeń nadnerczy oprócz metod chirurgicznych stosuje się farmakoterapię, chemioterapię a także metody medycyny nuklearnej. Za pomocą radiofarmaceutyków leczy się między innymi guzy chromochłonne nadnerczy, przede wszystkim ich formy złośliwe (niektóre przypadki guzów nadnerczy mają charakter złośliwy, co oznacza, że powodują przerzuty (najczęściej w wątrobie, ale również innych narządach). Forma rozsiana guza chromochłonnego nie może być leczona chirurgicznie (trudno byłoby bezpiecznie usunąć wszystkie ogniska choroby). Kiedy rozsianej postaci choroby towarzyszy nadmierne wydzielanie hormonów, które powodują ciągły wzrost ciśnienia tętniczego krwi, konieczna jest terapia o charakterze ogólnym.
– Jedną z pierwszych metod leczenia rozsianych chromochłonnych guzów nadnerczy była metoda izotopowa. Terapia polega na tym, że pacjentowi podaje się związek, który zgromadzi się nie tylko w nadnerczu, ale także w ogniskach przerzutowych. Jod-131 emituje promieniowanie gamma, ale także promieniowanie beta, które działa na odległość kilku milimetrów, powodując celowane uszkodzenie komórek. Związek, który skumuluje się w zmianie chorobowej, spowoduje skuteczne unieszkodliwienie komórek w obrębie całego ogniska. Zmiany odpowiedzialne za nadmierną produkcję hormonów zostają wyeliminowane, a stan pacjenta poprawia się – wyjaśnia prof. Rafał Czepczyński.
Chociaż guzki nadnerczy częściej występują u osób starszych (zarówno te nieaktywne, jak i hormonalnie czynne), to mogą one rozwinąć się także u osób młodszych. W młodszej populacji częstą przyczyną występowania guzów chromochłonnych jest podłoże genetyczne.
Źródło i fot.: Biuro prasowe Polskiego Towarzystwa Medycyny Nuklearnej