Już w sobotę 12 stycznia ma ruszyć masowy odstrzał dzików na terenie całej Polski. Działania te mają na celu walkę z wirusem afrykańskiego pomoru świń. Jednak jak wskazuje grupa naukowców w liście otwartym skierowanym do premiera Mateusza Morawieckiego, zmasowane polowania będą mieć odwrotny skutek od zamierzonego.
Z pomysłem odstrzelenia dzików wyszedł Główny Inspektorat Weterynarii, a rekomendują go ministerstwo środowiska i rolnictwa. Jak stwierdził szef resortu rolnictwa, odstrzał jest konieczny, by zapanować nad afrykańskim pomorem świń (ASF). W masowych polowaniach może paść nawet 210 tysięcy dzików, podczas gdy całą polską populację szacuje się na 215 tys.
Jednak działania rekomendowane przez oba resorty oraz Główny Inspektorat Weterynarii będą miały fatalne konsekwencje gospodarcze i środowiskowe – zauważają eksperci zajmujący się profesjonalnie ochroną i zarządzaniem zasobami środowiska przyrodniczego, w tym także leśnictwem i gospodarką łowiecką. To grupa naukowców związanych z instytutami Polskiej Akademii Nauk. Napisali oni otwarty list do premiera Mateusza Morawieckiego z apelem o natychmiastowe wstrzymanie planowanych masowych i wielkoobszarowych odstrzałów dzików.
„Masowy odstrzał dzików w ramach polowań zbiorowych nie zapewni realizacji celu, jakiemu ma służyć, tj. zatrzymaniu ekspansji wirusa ASF. Przeciwnie – zarówno wytyczne Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA), jak i krajowa praktyka wskazują, że zmasowane polowania na dziki walnie przyczyniają się do roznoszenia wirusa. Dzieje się to za sprawą zwiększania zasięgów przemieszczania się spłoszonych zwierząt, które zarażają kolejne osobniki, zanieczyszczania środowiska krwią zarażonych dzików, która może stanowić źródło nowych zakażeń, oraz częstszego kontaktu z krwią i szczątkami zarażonych dzików przez myśliwych, bez możliwości skutecznego odkażenia w warunkach polowania. Zwiększona mobilność myśliwych w ramach masowych odstrzałów może prowadzić do transmisji wirusa na duże odległości” – czytamy w liście do szefa rządu.
Na potwierdzenie swoich słów badacze przytaczają statystyki. Pomimo prowadzenia intensywnego odstrzału sanitarnego w latach 2015-2017, kiedy wybito w Polsce niemal 1 milion dzików, sukcesywnie wzrastała liczba przypadków zarażenia wirusem ASF w populacji tych zwierząt. W 2015 r. odnotowano jedynie 44 przypadki, w 2017 było ich już 678. Wirus nie tylko nie został zatrzymany przez masowy odstrzał dzików, ale miał doskonałe warunki do rozprzestrzeniania się. W 2018 r. stwierdzono już 3300 przypadków ASF u dzików.
Afrykański pomór świń jest chorobą wirusową, którą cechuje wysoka śmiertelność. Jest wysoce zaraźliwa i może przez długi czas pozostawać w środowisku. Wirus może przetrwać w padlinie nawet przez miesiąc. Choroba ta atakuje dziki i świnie i nie zagraża ludziom ani innym zwierzętom.
Źródłem ASF są chore dziki i świnie, ale choroba roznoszona jest także przez inne zwierzęta, a także przez ludzi. Może ją przynieść do chlewni myśliwy lub leśnik, który będąc w lesie wdepnął butem w ściółkę, gdzie znajdowały się wirusy. Może to być nawet jego pies. Wirusy mogą być też przenoszone na przedmiotach, które miały kontakt z wydzielinami zarażonych osobników. Możliwych dróg transmisji jest wiele, mogą to być nawet muchy, które wcześniej żerowały na zarażonej padlinie.
Niestety na ASF nie ma szczepionki, a zarażonego stada się nie leczy, ale od razu przeznacza do wybicia. Badacze wskazują, że najskuteczniejszą drogą zapobiegania chorobie jest bioasekuracja. Niestety z tą w Polsce krucho. „Prawdziwą przyczyną rozwoju ASF w Polsce jest brak bioasekuracji i niewystarczająca kontrola sanitarna w branży trzody chlewnej. Raport NIK z 2017 r. wskazuje, że w Polsce program bioasekuracji w związku z ASF był źle przygotowany i nierzetelnie wdrażany: 74 proc. gospodarstw nie posiadało niezbędnych zabezpieczeń, program wdrażany był opieszale, a protokoły z kontroli weterynaryjnej – często fałszowane w celu stworzenia pozorów zabezpieczenia stad świń przed ASF. W efekcie choroba nie została zatrzymana i rozprzestrzenia się na kolejne województwa. W listopadzie 2017 r. wirus przekroczył linię Wisły” – czytamy w liście do premiera.
Naukowcy w liście wskazują również, że wybicie niemal całej populacji dzika w Polsce może mieć trudne do przewidzenia skutki przyrodnicze. Trzeba się liczyć z zaburzeniem funkcjonowania ekosystemów leśnych, co może mieć negatywne skutki dla gospodarki leśnej i zdrowia publicznego. Dziki są zwierzętami wszystkożernymi i pełnią w lasach rolę sanitarną. Mają także istotny wpływ na środowisko. Roznoszą chociażby nasiona czy zjadają owady będące szkodnikami drzew. Stanowią również naturalny pokarm dla wilka. Pozbędziemy się dzików, to wystąpi problem z wilkami i prawdopodobnie z owadami i patogenami przenoszonymi przez gryzonie na ludzi, takimi jak borelioza czy kleszczowe zapalenie mózgu.
„Stoimy na stanowisku, iż dla osiągnięcia celu, jakim jest zatrzymanie epidemii ASF w Polsce, należy pilnie porzucić pozorowane i kosztowne działanie, jakim jest masowy odstrzał dzików. Eksperci z Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach wskazują, że wszystkie nowe ogniska zarażenia wirusem trzody chlewnej w Polsce są wynikiem przenoszenia wirusa przez ludzi” – wskazują badacze w liście.
Naukowcy proponują przede wszystkim podjęcie skutecznych i zdecydowanych działań w celu zapewnienia najwyższych standardów bioasekuracji. Postulują też wprowadzenie realnie działających mechanizmów odnajdywania padłych osobników tego gatunku. To kluczowy element strategii ograniczenia długotrwałego utrzymywania się tej choroby w środowisku.
„Apelujemy o natychmiastowe cofnięcie decyzji o odstrzale redukcyjnym dzików i wdrożenie alternatywnych działań na bazie wiedzy naukowej i eksperckich opinii (ukierunkowanych na rzeczywisty mechanizm roznoszenia ASF związany ze świadomym bądź nieświadomym udziałem człowieka), mających na celu wstrzymanie dalszego rozprzestrzeniania się tej choroby w Polsce. Zgłaszamy jednocześnie swoją gotowość do udziału w pracach dotyczących przeciwdziałania rozprzestrzenianiu się wirusa ASF w Polsce” – piszą naukowcy.
Źródło: Nauka dla Przyrody, fot. Pixabay