Dodano: 27 maja 2020r.

Wulgaryzmy łagodzą odczuwanie bólu?

W odpowiednich okolicznościach nieparlamentarne słowa wypowiadane na głos wydają się łagodzić odczuwanie bólu. Ale w aspekcie przeciwbólowym ważne jest też, jakich wulgaryzmów używamy – przekonują naukowcy.

Wulgaryzmy

 

Wypowiadanie na głos wulgaryzmów łagodzi ból? Według Richarda Stephensa, psychologa z Keele University w Wielkiej Brytanii, można odczuć taki efekt. To Stephens jest autorem większości badań przeprowadzonych na tym polu. Nieco ponad dekadę temu wraz z zespołem odkrył, że jeśli ludzie zanurzą rękę w lodowatej wodzie, to wulgaryzmy mogą sprawić, że odczuwanie bólu czy nieprzyjemności z tego powodu będzie mniejsze.

Hipoalgezja

Jaki mechanizm za tym stoi i dlaczego rzucanie mięsem sprawia, że nieprzyjemności stają się mniej uciążliwe, tego Stephens nie wyjaśnia. Niemniej jednak to co badacz odkrył, jest z pewnością interesujące. Opis jego badań ukazał się na łamach pisma „Frontiers in Psychology”.

Obserwacje Stephensa wykazały, że na efekt hipoalgezji, czyli zmniejszonego odczuwania bólu, wpływa używanie niecenzuralnego słownictwa. Ale wynikające z tego korzyści są ograniczone w zależności od tego, jak często dana osoba przeklina. Osoby rzucające mięsem na okrągło nie poczują większej ulgi przy kolejnym wypowiadanym wulgaryzmie. Jednak ci, którzy przeważnie powstrzymują się od wulgaryzowania, odczują większą ulgę w bólu przy wypowiadaniu przekleństw.

Ale to nie wszystko. Badania wykazały również, że „uzdrawiające” działanie może wykraczać poza szorstki język. Według Stephensa podobny efekt mogą mieć także wulgarne gesty, takie jak chociażby gest Kozakiewicza.

Wulgaryzmy i odczuwanie bólu

W nowych badaniach Stephens wraz ze swoim kolegą Ollym Robertsonem zbadali, co się stanie, jeśli zamienimy wyznaczone słowa przekleństwa podczas eksperymentu z lodowatą wodą. Badacze chcieli w ten sposób sprawdzić, czy określone słowa są bardziej skuteczne lub czy wymyślone przekleństwa, wulgarne neologizmy, mogą przynieść pewne korzyści przeciwbólowe.

Uczeni rzucili wyzwanie 92 ochotnikom, którzy w eksperymencie mieli jak najdłużej trzymać rękę zanurzoną w wodzie o temperaturze 3-5 st. Celsjusza. Podczas tej próby uczestnicy mieli mierzoną reakcję na ból poprzez m.in. monitorowanie rytmu serca. Mieli także losowo powtarzać jedno z czterech słów co trzy sekundy, aby zobaczyć, jaki może to mieć wpływ zarówno na odczuwanie bólu, jak i na czas trzymania ręki zanurzonej w wodzie z lodem.

Pierwszym słowem było konwencjonalne, najczęściej używane przekleństwo. Jako że eksperyment był prowadzony w języku angielskim, nie mogło być to nic innego jak klasyczne „f*ck”. Drugie miało być neutralne słowo wybrane przez uczestnika, jak chociażby „stół”. Badacze wprowadzili jeszcze dwa przekleństwa, neologizmy, stworzone z połączenia wulgaryzmów specjalnie na potrzeby eksperymentu: słowo „fouch” - naśladujące oryginał i mające na celu wywołanie reakcji emocjonalnej oraz słowo „twizpipe” - mający na celu wywołanie humorystycznej reakcji.

Rezultaty pokazały, że klasyczny bluzg wydawał się najbardziej zmniejszać odczuwanie bólu. 33 proc. uczestników badania przyznało, że najczęściej używany wulgaryzm przyniósł im ulgę. Nowe, wymyślone na potrzeby badania słowa, chociaż były opracowane tak, by przynajmniej częściowo przypominały wpływ faktycznych przekleństw rozpraszając uwagę, nie wydawały się mieć dużego wpływu na odczuwanie bólu w tym eksperymencie. Słowo neutralne służyło badaczom do wskazania odczytu bazowego.

„Nie jest jasne, w jaki sposób przekleństwa zyskują swoją moc. Wulgaryzmów uczymy się już w dzieciństwie i warunkowanie klasyczne przyczynia się do emocjonalnie pobudzających aspektów używania przekleństw. To, jak i kiedy uczymy się konwencjonalnych przekleństw, jest ważnym aspektem ich działania” - napisali naukowcy w swoim artykule.

 

Źródło: Science Alert