Dodano: 13 sierpnia 2018r.

Inwazja azjatyckiej ćmy zagraża krzewom bukszpanu w Polsce

W Polsce trwa inwazja kolejnego obcego gatunku owada – azjatyckiej ćmy, która niszczy krzewy bukszpanu. Na zachodzie Europy ćma bukszpanowa wyrządziła już duże szkody, m.in. w ogrodach historycznych – mówi entomolog dr Marek Michalski z Uniwersytetu Łódzkiego.

Ćma bukszpanowa

 

Jest to kolejna inwazja obcego gatunku owada w Europie, po m.in. szrotówkach żerujących na kasztanowcach i lipach, czy biedronce azjatyckiej, która na terenach miejskich w dużym stopniu wyparła rodzime gatunki biedronek.

Zdaniem eksperta do takich inwazji dochodzi praktycznie co roku. Czasami są one przegapiane, kiedy są to owady niewielkie albo żywiące się rzadko spotykanymi gatunkami roślin. - Natomiast niekiedy trafiają się takie sytuacje jak w tej chwili, gdyż bukszpan jest rośliną sadzoną powszechnie. Podejrzewam, że w tym roku inwazja będzie naprawdę bardzo silna, chociaż może ulec zahamowaniu, jeśli nastanie ostra zima - dodał dr Marek Michalski z Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska UŁ.

Inwazyjny gatunek motyla Cydalima perspectalis pojawił się w Polsce w 2012 r. - po raz pierwszy na Dolnym Śląsku, w okolicach Wrocławia. Następnie rozpoczął inwazję na południową i centralną Polskę – zaobserwowano go już m.in. w Krakowie, Warszawie, a obecnie w Łodzi.

 

Jest to gatunek pochodzenia azjatyckiego, który występuje na dużym obszarze: od Indii przez Chiny, aż po daleki wschód Rosji. W Europie pierwsze okazy stwierdzono w Niemczech ok. 2006 r. - Motyl ten nie ma jeszcze oficjalnej polskiej nazwy. Nazywany jest powszechnie ćmą bukszpanową z tego względu, że jest motylem nocnym, a jego larwy żerują wyłącznie na bukszpanie - wyjaśnił entomolog.

Bukszpan jest rośliną rosnącą dziko w południowej i zachodniej Europie, ale na całym kontynencie - także w Polsce - sadzony jest on powszechnie, gdyż jako jedna z niewielu roślin nadaje się do tworzenia niskich, strzyżonych żywopłotów. Bukszpan jest stosowany w ogrodach tradycyjnych, ozdobnych, historycznych, ale również w małych prywatnych ogródkach i w zieleni miejskiej.

Roślina ta nie miała dotąd w Europie groźniejszych szkodników, inwazja ćmy bukszpanowej spowodowała jednak, że na zachodzie zniszczone zostały liczne ogrody historyczne, np. w otoczeniu zamków i pałaców. Ćma nie oszczędziła także bukszpanów rosnących w naturalnych ekosystemach na południu kontynentu. W ciągu trzech lat inwazja tych owadów (która rozpoczęła się prawdopodobnie na terenach olimpijskich w okolicach Soczi) zniszczyła niemal doszczętnie lokalny gatunek bukszpanu na całym kaukaskim wybrzeżu Rosji.

Samica tego motyla składa - w zależności od pokolenia - od 100 do nawet ponad 400 jaj. - Jaja składane są bezpośrednio na liściach bukszpanu, następnie w ciągu kilku tygodni rozwijają się larwy, które żerują wyłącznie na bukszpanie, powodując bardzo wyraźne uszkodzenia liści i młodych gałązek. Larwy są długie, mają nawet kilka centymetrów, łatwo je zauważyć, bowiem są dość jaskrawo ubarwione - opowiadał dr Michalski.

Larwy budują na bukszpanie oprzędy podobne do pajęczyny, a po okresie żerowania zmieniają się w poczwarki, z których po kilkunastu dniach wykluwają się motyle następnego pokolenia. Te od razu przystępują do składania jaj. - W ten sposób w ciągu roku mamy w Polsce od 2 do 3 pokoleń, a każde kolejne pokolenie jest znacznie liczniejsze od pierwotnego - dodał ekspert.

Według niego krytycznym momentem dla tego gatunku, który może utrudniać mu rozwijanie się w Polsce, jest zimowanie larw. Na objedzonych z liści krzewach bukszpanu mają one kłopot ze znalezieniem miejsca, gdzie mogłyby spędzić bezpiecznie zimę. Z kolei wczesna zima może „zaskoczyć” larwy w momencie, gdy nie będą jeszcze gotowe do zimowania.

- Tym niemniej jeśli w tym roku pogoda się utrzyma, będziemy mieli trzy pokolenia, czyli zimę będą próbowały przetrwać miliony larw. Z całą pewnością część z nich przeżyje i da na wiosnę początek kolejnemu pokoleniu - ocenił entomolog.

Ekspert przyznał, że środki chemiczne w przypadku tego motyla są stosunkowo mało skuteczne, bowiem larwy często żerują wewnątrz krzewów, gdzie nie zawsze docierają opryski. Z kolei pułapki feromonowe, wabiące ten gatunek, należałoby stosować profilaktycznie, dla wyłapania stosunkowo nielicznych motyli pierwszego pokolenia. Tymczasem zazwyczaj zaczyna się je wykładać za późno, gdy zauważalne są duże szkody.

Na domiar złego gatunek ten nie ma do tej pory w Europie naturalnych wrogów. - Stwierdzono, że dla ptaków gąsienice te są mało atrakcyjne, bowiem są prawdopodobnie gorzkie, a nawet lekko toksyczne. Nasze ptaki owadożerne, takie jak sikory, pleszki czy drozdy, zaczynają jednak pomału te gąsienice zauważać i próbują się nimi żywić. Natomiast nie ma na razie w Europie rodzimych owadów, które by żerowały na tym gatunku motyla - dodał.

Inwazja ćmy bukszpanowej nie jest jedyną, jaka dotknęła Europę w ostatnich dekadach. Pod koniec lat 90. rozpoczęła się inwazja szrotówka kasztanowcowiaczka - drobnego, ale szybko mnożącego się motyla, który atakuje kasztanowce. W ciągu zaledwie kilkunastu lat owad ten ze swojego pierwszego miejsca stwierdzenia w Macedonii rozszedł się po niemal całej Europie.

Równolegle nastąpiły mniej głośne inwazje kilku innych spokrewnionych z nim motyli, żerujących na liściach innych roślin, m.in. na lipach, robiniach czy ognikach szkarłatnych. - Chyba najbardziej zauważalna jest inwazja szrotówka, który atakuje liście platanów. Są to popularne drzewa, często sadzone w zieleni miejskiej i niestety nie oparły się temu szkodnikowi, zawleczonemu do nas prawdopodobnie z południa Europy - podkreślił naukowiec.

Spektakularna inwazja biedronki azjatyckiej, do której doszło również w Polsce, wywołana została przez człowieka. Owad ten został sprowadzony celowo do Europy, gdyż miał pomóc w biologicznej kontroli szkodliwych mszyc.

- Okazało się, że mszyce to nie jest jego jedyny pokarm. Jego larwy jedzą również larwy innych biedronek. Wskutek tego, w wielu miejscach, zwłaszcza na terenach zurbanizowanych, mamy obecnie prawie wyłącznie biedronki azjatyckie, a nasze krajowe gatunki biedronek są praktycznie na skraju wymarcia. W naturalnych ekosystemach wygląda to na szczęście trochę inaczej - zaznaczył dr Michalski.

Jego zdaniem trudno przewidzieć, jakie kolejne obce gatunki owadów pojawią się w Europie. Już w tej chwili na zachodzie kontynentu zaczyna się inwazja dużego chrząszcza z rodziny kózkowatych, który żeruje wewnątrz gałązek najróżniejszych drzew liściastych. Z kolei na południu kontynentu trwa inwazja azjatyckiego chrząszcza – ryjkowca niszczącego palmy.

- Takie inwazje są nieprzewidywalne. Większość z tych owadów zostaje zawleczona ze swoich naturalnych ojczyzn wraz z sadzonkami roślin, a niekiedy celowo. Niektóre gatunki potrafią przybyć samodzielnie, ale w przypadku owadów najczęściej "pomaga" człowiek - podsumował Michalski.

 

Źródło: PAP - Nauka w Polsce, fot. CC BY-SA 3.0/ Wikimedia Commons/ Didier Descouens