Dodano: 23 października 2019r.

Dziura ozonowa najmniejsza od czasów jej odkrycia

Dwie amerykański agencje rządowe NOAA oraz NASA poinformowały, że tegoroczne wzorce pogodowe w górnej atmosferze nad Antarktydą radykalnie ograniczyły zubożenie warstwy ozonowej, powodując najmniejszą dziurę ozonową od czasu jej odkrycia.

Dziura ozonowa najmniejsza od czasów jej odkrycia

 

Początkiem września dziura ozonowa nad Antarktydą osiągnęła swój tegoroczny maksymalny zasięg i objęła powierzchnię 16,4 miliona kilometrów kwadratowych. Jak wskazują obserwacje satelitarne NASA oraz NOAA (National Oceanic and Atmospheric Administration - Narodowa Służba Oceaniczna i Atmosferyczna), dziura ozonowa od tego czasu zaczęła się kurczyć i obecnie obejmuje około 10 mln kilometrów kwadratowych.

Już w połowie września europejskie obserwatorium monitorujące warstwę ozonową nad Antarktyką - Copernicus Atmosphere Monitoring Service – poinformowało, że dziura ozonowa w tym roku jest znacznie mniejsza niż w latach poprzednich. Zwykle o tej porze roku ma około 20 mln kilometrów kwadratowych.

 

Freony i warstwa ozonowa

Warstwa ozonowa w stratosferze złożona jest z trójatomowych cząsteczek tlenu. Chroni nas przed szkodliwym promieniowaniem ultrafioletowym, które może powodować zmiany nowotworowe oraz uszkadzać materiał genetyczny. Ale taka forma tlenu jest znacznie mniej stabilna niż typowe, dwuatomowe cząsteczki. Zubożenie warstwy ozonowej wiąże się z emisją przez człowieka freonów. Freony (CFC, od ang. Chlorofluorocarbons – Chlorofluorowęglowodory – grupa chloro i fluoropochodnych węglowodorów alifatycznych) są długowiecznymi związkami chemicznymi, które wznoszą się do stratosfery, gdzie są rozpraszane przez promieniowanie ultrafioletowe, uwalniając atomy chloru, które następnie niszczą cząsteczki ozonu.

Freony były masowo używane w przemyśle, aż do 1987 roku, kiedy to podpisano międzynarodowe porozumienie dotyczące przeciwdziałania dziurze ozonowej znane pod nazwą Protokołu Montrealskiego. Doprowadziło to do zakazu używania w przemyśle wielu chemikaliów, które mają szkodliwy wpływ na warstwę ozonową. Nowe dane dowodzą, że porozumienie odniosło efekt.

Dziura ozonowa nad Antarktydą pojawia się co roku na przełomie września i października, gdy na półkuli południowej rozpoczyna się wiosna. Pierwsze promienie słoneczne po zimie polarnej powodują powoduje uwalnianie licznych atomów chloru, które niszczą ozon zubażając całą warstwę. Reakcje te powstają na powierzchni chmur, które tworzą się w zimnych warstwach stratosferycznych, prowadząc ostatecznie do niekontrolowanych reakcji niszczących cząsteczki ozonu. W wyższych temperaturach powstaje mniej polarnych chmur stratosferycznych i mają one krótszą żywotność, co ogranicza proces zubożenia warstwy ozonowej.

- To wspaniała wiadomość dla ozonu na półkuli południowej - powiedział Paul Newman z NASA. - Należy jednak pamiętać, że to, co widzimy w tym roku, wynika z wyższych temperatur w stratosferze. To nie jest oznaka, że ​​ozon atmosferyczny nagle przyspieszył regenerację – dodał.

Nietypowe warunki pogodowe

Podobne warunki pogodowe, które spowodowały ogrzanie wyższych warstw atmosfery, zaobserwowano także w 1988 i 2002 roku. Wówczas również wystąpiły nietypowo małe dziury ozonowe. - To rzadkie wydarzenia, które wciąż próbujemy zrozumieć - powiedziała Susan Strahan z NASA. - Gdyby nie doszło do ocieplenia, prawdopodobnie patrzylibyśmy na bardziej typową dziurę ozonową – dodała i zaznaczyła, że nie ma zidentyfikowanego związku między występowaniem tych unikalnych wzorców pogodowych a zmianami klimatu.

Tegoroczne warunki pogodowe znacznie ogrzały stratosferę w kluczowym okresie niszczenia ozonu. Na wysokości około 20 kilometrów temperatury we wrześniu były o około 16 stopni Celsjusza wyższe niż przeciętnie. Ponadto osłabiły również wir polarny nad Antarktydą, znosząc go nieco z centrum nad biegunem południowym i znacznie zmniejszając jego siłę. To spowolnienie pozwoliło na opadnięcie powietrza do niższych warstw atmosfery, minimalizując powstawanie i żywotność polarnych chmur stratosferycznych, które przyczyniają się do procesu niszczenia ozonu. Tegoroczne warunki pogodowe doprowadziły również w rejony Antarktyki powietrze bogate w ozon.

Te dwa efekty doprowadziły do ​​znacznie wyższych niż normalnie poziomów ozonu nad Antarktydą w porównaniu do lat poprzednich. Według stanu na 16 października dziura ozonowa nad Antarktydą pozostawała niewielka, ale stabilna. Badacze oczekują, że w nadchodzących tygodniach nadal będzie się kurczyć. Szacunki przewidują, że ozon antarktyczny powróci do poziomu sprzed 1980 roku około 2070 roku.

NASA i NOAA monitorują dziurę ozonową z przestrzeni kosmicznej za pomocą satelitów. Agencje mierzą także poziom niszczącego ozon chloru w stratosferze. Wystrzeliwane są także z bieguna południowego balony meteorologiczne z sondami do pomiarów ozonu.

 

Źródło i fot.: NASA