Grupa naukowców z NASA rozważa możliwość uruchomienia pierwszej misji międzygwiezdnej do jednej z najbliższych nam gwiazd. Misja miałaby wystartować w 2069 roku, a jej celem miałaby być Proxima Centauri, wokół której krąży skalista planeta podobna do Ziemi.
Projekt jest nowy i nie ma jeszcze nazwy. Ba, nie ma nawet technologii, które mogłyby na taką podróż pozwolić. Ale naukowcy się nie zrażają. Do 2069 zostało dużo czasu.
Według założeń, misja polegałaby na wysłaniu statku kosmicznego z prędkością 10 procent prędkości światła do Alfa Centauri, najbliżej nam gwiazdy oddalonej „jedynie” o 4,2 lata świetlne od nas (ponad 40 bilionów kilometrów). Ziemski pojazd będzie miał za zadanie szukać oznak życia. Przeprowadzi też niezbędne badania tamtejszego systemu planetarnego.
Koncepcja została przedstawiona na konferencji 2017 American Geophysical Union conference, która odbyła 12 grudnia w Nowym Orleanie. – Data 2069 ma pewien rezonans dla tych z nas, którzy pracują w NASA. W tym roku przypadnie 100 rocznica lądowania na Księżycu misji Apollo 11 – powiedział Anthony Freeman z NASA Jet Propulsion Laboratory.
Przy planowanej przez naukowców prędkości, która jest obecnie nieosiągalna, dotarcie do Alfa Centauri zajmie całe dekady. Wiele technologii, które byłyby wymagane do takiej misji, jeszcze nie istnieje. Choć trzeba przyznać, że sama koncepcja jest niezwykle śmiała. Pozwoliłaby na studiowanie innych planet i gwiazd w warunkach, o jakich marzy każdy astronom.
– Kluczowym wyzwaniem dla każdej misji międzygwiezdnej są technologie napędowe – przyznał Freeman. By misja miała sens trzeba uzyskać prędkość, do której nam bardzo daleko. Obecnie najszybszy obiekt wysłany przez człowieka w kosmos to sonda Voyager 1 wystrzelona w 1977 roku. Sonda pędzi z prędkością około 17 kilometrów na sekundę i w tym tempie za około 18 000 lat osiągnie odległość roku świetlnego.
Misja miałaby się składać z sześciu etapów. Pierwszy – wydostanie się z Układu Słonecznego – już został osiągnięty przez wspomnianą sondę Voyager 1. Pozostałych pięć: przetrwanie samej podróży, wyhamowanie do odpowiedniej prędkości, zmiana trajektorii lotu, pobranie danych oraz przesył ich na Ziemię – to zadania wykraczające poza nasze obecne możliwość zważając na odległość. Naukowcy będą musieli się z nimi zmierzyć.
Podobne plany dotarcia do najbliżej nam gwiazdy przedstawili w ubiegłym roku Yuri Milner wraz ze światowej sławy kosmologiem Stephenem Hawkingiem oraz potentatem internetowym Markiem Zuckerbergiem. Projekt Breakthrough Starshot, który swoimi nazwiskami firmują wspomniani panowie, zakłada wysłanie roju miniaturowych statków kosmicznych w kierunku Alfa Cantauri. W planach mowa jest o uzyskaniu nawet 20 proc. prędkości światła. Nowatorska jest nie tylko idea zmniejszenia rozmiarów statku, ale też jego napęd. Małe sondy mają zostać wyposażone w żagle, które będą napędzane przez wiatr słoneczny. Żeby nie tracić czasu na nabieranie prędkości nanostatki zostaną z Ziemi rozpędzone wiązkami lasera.
fot. Janella Williams, Penn State University
Układ Alfa Centauri, który ma być celem przyszłej misji, składa się z dwóch gwiazd alfa Centauri A i alfa Centauri B tworzących układ podwójny oraz z czerwonego karła Proxima Centauri, który okrąża je po dalekiej orbicie (0,205 roku świetlnego).
W 2016 roku odkryto skalistą planetę o masie zbliżonej do Ziemi krążącą wokół Proxima Cenaturi. Znajduje się ona w tzw. ekosferze, czyli na orbicie, w której obrębie mogą panować warunki sprzyjające powstaniu życia jakie znamy. Najistotniejszym elementem ekosfery jest występowanie wody w stanie ciekłym. Choć obecnie wiemy tylko o jednej planecie krążącej wokół Proxima Centauri, to badania sugerują, że planet krążących wokół tego czerwonego karła może być więcej.
To oczywiście prace koncepcyjne, których realizacja przekracza obecne możliwości człowieka. Inżynierowie z NASA zdają sobie z tego sprawę. Z drugiej strony pomysł wysłania sondy do najbliższej nam gwiazdy jest czymś, co długookresowo trzeba potraktować poważnie. Byłoby to jedno z większych osiągnięć ludzkości.
Źródło: New Scientist, Futurism, fot. ESO/DSS 2