90 lat temu urodził się prof. dr hab. inż. Tadeusz Kaczorek – wybitny ambasador polskiej nauki. Autorytet naukowy na międzynarodową skalę. Członek rzeczywisty PAN. Przez wiele lat Przewodniczący Centralnej Komisji ds. Stopni Naukowych i Tytułów. Przez wielu określany „sumieniem polskiej nauki”. Autor wielu pionierskich książek z zakresu teorii sterowania, które przyniosły mu uznanie na całym świecie. Doktor honoris causa 13 uczelni. Ten zaszczytny tytuł otrzymał w Politechnice Białostockiej jako pierwszy w historii Uczelni. Naukowiec, wykładowca, profesor na Wydziale Elektrycznym Politechniki Białostockiej. Opiekun kilku pokoleń młodych naukowców.
6 maja 2022 r. na Politechnice Białostockiej obchodzony będzie Jubileusz Profesora Tadeusza Kaczorka. To nie tylko święto wybitnego naukowca, ale przede wszystkim Człowieka wielkiego formatu. Profesor w rozmowie podzielił się tym, co w jego życiu ma największą wartość.
– Chciałbym podkreślić moją wdzięczność tym, którym bardzo dużo zawdzięczam. To jest mój moralny obowiązek, ponieważ jestem pewnym ogniwem w sztafecie. Oczywiście, jak to w życiu bywa, były dni bardzo trudne, ale generalnie mogę powiedzieć, że los był dla mnie łaskawy. Dlatego staram się być wdzięczny po prostu i przekazać zasady służenia innym. To jest w pewnym sensie mój program życiowy – przyznał prof. Tadeusz Kaczorek.
Panie Profesorze, skąd u Pana wzięła się fascynacja nauką?
Prof. dr hab. inż. Tadeusz Kaczorek: – To bardzo trudne pytanie. Jako młody człowiek raczej kierowałem się emocjami i intencjami niż przemyślaną strategią. Na pewno ogromny wpływ na moje życie miały dom rodzinny, zasady wpojone mi w dzieciństwie oraz późniejsze doświadczenia.
– Jestem osobą starszego pokolenia. Urodziłem się w 1932 roku, jutro są moje 90. urodziny. Jubileusz ten skłania mnie do wielu wspomnień. Ze szczególną atencją i wzruszeniem myślę o moim domu rodzinnym. Miałem niezwykle kochającą się rodzinę, w której wszyscy się wzajemnie wspierali. Byłem najmłodszym, szóstym dzieckiem. Moja Matka pozostaje w mojej pamięci jako osoba nadzwyczaj wrażliwa. Była wymagająca, ale przy tym wychowywała mnie z niezwykłą dobrocią. Przepraszam, że nie odpowiedziałem na pytanie, ale ja nie umiem powiedzieć, skąd się wzięła moja fascynacja nauką. Kiedy byłem młodym chłopcem, nie przypuszczałem nawet, że zainteresują mnie nauki techniczne, matematyka, czy teoria sterowania. Pasjonowało mnie wiele rzeczy, w tym pisanie wierszy. Nie miałem jakichś szczególnych predyspozycji do nauki, ale nadrabiałem to pracowitością. Byłem dobrym uczniem. W centrum moich zainteresowań była polonistyka i historia. Muszę przyznać, że obszar zainteresowań, który później mnie pochłonął, początkowo nie należał do moich ulubionych. Na szczęście przed maturą zaczął uczyć nas matematyki student Uniwersytetu Toruńskiego i maturę z tego przedmiotu zdałem na pięć.
– Muszę dodać, że wczesne lata mojej młodości przypadały na specyficzne czasy. Moje pokolenie bardzo na tym ucierpiało. Do szkoły podstawowej, zamiast siedmiu lat, chodziłem łącznie – osiem miesięcy. Kilka miesięcy uczęszczałem do szkoły niemieckiej i byłem przygotowywany do adopcji przez niemieckie rodziny. Dzieci były wtedy wykorzystywane do celów politycznych. Szczególnie zapadł mi w pamięć rok 1940. Kazano nam uczcić urodziny Hitlera. Dziś nie umiem wyjaśnić skąd w dziecku taki opór, ale zaprotestowałem. Myślę, że nie byłem świadom tego, co robię i jakie mogą wynikać z tego konsekwencje. Byłem jedynie ośmioletnim chłopcem. Kara jednak była nieuchronna. Zostałem dotkliwie pobity, także przez gestapo, co spowodowało trwały uszczerbek na moim zdrowiu. To był bardzo ciężki okres w moim życiu.
Mimo tak niesprzyjających czasów udało się Panu osiągnąć tak wiele. Jak do tego doszło?
– Po maturze znalazłem się na Politechnice Warszawskiej. Jako jedyny student na wydziale nie należałem do Związku Młodzieży Polskiej. Postawiono mi warunek – dostanę stypendium i akademik, jeśli zapiszę się do ZMP. Moja sytuacja materialna była więc niezwykle trudna. Na pierwszym roku studiów zarabiałem pracą fizyczną. W nocy z soboty na niedzielę na dworcu Warszawa Zachodnia rozładowywałem wagon z węglem. Byłem z siebie bardzo dumny, ponieważ próby pokonania tych trudności dawały mi dużą satysfakcję.
– Studia wspominam jako pracowity czas. Uczyłem się bardzo pilnie. Moje starania zostały nagrodzone na trzecim roku studiów, kiedy zostałem poproszony o poprowadzenie zajęć ze studentami pierwszego roku jako zastępca asystenta. To był kwiecień 1954 roku. A później na swojej drodze spotkałem wielu wspaniałych ludzi. W pierwszej kolejności chciałbym wymienić profesora Lewickiego, który był promotorem mojej pracy doktorskiej, ale wspierał mnie także na innych płaszczyznach. Zaoferował się nawet, by finansować kupno mieszkania, do czego finalnie nie doszło, ponieważ siostry zorganizowały rodzinną „zbiórkę” funduszy i wpłaciły pierwszą ratę na moje lokum. Był naprawdę niezwykłym człowiekiem i odegrał w moim życiu ogromną rolę. Nie tylko okazał mi wiele sympatii, ale przede wszystkim uwierzył we mnie. Dzięki temu mogłem rozwijać się i w efekcie zostałem pierwszym stypendystą Polskiej Akademii Nauk. Bardzo szybko awansowałem. Stosunkowo szybko zrobiłem też doktorat, co w ówczesnych czasach było nie lada osiągnięciem. To był bowiem pierwszy doktorat na Wydziale Elektrycznym Politechniki Warszawskiej. Dzięki wsparciu profesora byłem wkrótce najmłodszym doktorem habilitowanym, a w naukach technicznych – profesorem. Zawdzięczam mu bardzo wiele, także wiarę w drugiego człowieka, w jego szlachetność.
– Mogę śmiało powiedzieć, że miałem szczęście do ludzi. Na swojej drodze spotkałem również profesora Janusza Groszkowskiego, który ze szczególną troską odnosił się do mnie, doceniając przy tym moje pierwsze prace naukowe, które pisałem jeszcze jako student. Przy okazji mojego jubileuszu chciałbym oddać hołd tym ludziom, którzy nauczyli mnie, że warto być dobrym człowiekiem.
Pan Profesor jest związany z Politechniką Warszawską, ale od wielu lat także z Politechniką Białostocką. Proszę opowiedzieć, jak zaczęła się ta współpraca
– Około 2001 roku przyjechał do mnie profesor Mikołaj Busłowicz, który był wówczas prorektorem i zastępcą rektora Politechniki Białostockiej. Byłem promotorem jego pracy dyplomowej, doktorskiej i habilitacyjnej. Profesor Mikołaj Busłowicz przekonał mnie, że w Białymstoku jestem bardziej potrzebny niż w Warszawie. Uległem jego namowom i zgodziłam się pracować tutaj.
– Trzeba przyznać, że profesor zrobił wszystko, żebym miał jak najlepsze warunki. Dostałem dwupokojowe mieszkanie w Hotelu Asystenta. Za każdym razem, gdy przejeżdżałem do Białegostoku, mimo moich protestów, pan profesor zawsze czekał na mnie na peronie. Chciałbym podkreślić, że był dla mnie nie tylko wybitnie utalentowanym, ale przede wszystkim wyjątkowym człowiekiem, który dla tej Uczelni zrobił bardzo wiele.
Kilka pokoleń inżynierów automatyków, elektryków „wychowało się” na Pana książkach. Wypromował Pan też wielu wybitnych naukowców. Jakie znaczenie ma dla Pana działalność naukowa i dydaktyczna?
– Na Politechnice Białostockiej spotkałem bardzo wielu utalentowanych ludzi, którzy cenią wiedzę zdobywaną na studiach. Ogromną satysfakcję czerpałem z pomagania im, zwłaszcza tym, w gorszej sytuacji finansowej. Niektórym bowiem natura dała talent, ale zapomniała o odpowiednich warunkach do rozwoju. Starałem się namawiać ich, by podejmowali studia nie tylko inżynierskie, ale i magisterskie. Jak wspomniałem, jestem ogniwem w łańcuchu ludzi dobrej woli i moim moralnym nakazem jest wspierać zdolnych ludzi. W moim przekonaniu należy stwarzać im możliwość awansu, ale także dbać o relacje i dobrą atmosferę.
– Politechnika Białostocka może pochwalić się znakomitymi młodymi ludźmi. Wspólnie z panem Dziekanem widzimy potrzebę, by lepiej ich poznać. Chciałbym zaprosić na kawę tych, którzy po pierwszym roku uzyskają, co najmniej oceny dobre z matematyki i fizyki. To byłaby okazja, by przekonać ich, że warto się dobrze uczyć i mieć satysfakcję z pracy. Praca nauczyciela akademickiego ma wiele atrakcji. Ja sam dzięki niej mogłem zwiedzić wszystkie kontynenty świata. To, co mnie trzyma i dowartościowuje wewnętrznie, to fakt, że mogę coś jeszcze pożytecznego zrobić. Przede wszystkim mogę zachęcić młodych ludzi, żeby uwierzyli w siebie – w tym upatruję swoją rolę.
Jest Pan autorem ponad 1300 publikacji. Jaki jest przepis na tak ogromną aktywność naukową?
– Nigdy nie przyszło mi do głowy, by bić jakieś rekordy. Mimo swojego podeszłego wieku nadal publikuję, choć coraz mniej. Piszę około 20 artykułów rocznie i przynajmniej jedną monografię w języku angielskim – ostatnio wydawnictwo Springer opublikowało jedną z nich.
– Wiek robi swoje, ale nadal mam pomysły i mnóstwo tematów. Z reguły wspólnie ze współpracownikami opracowujemy je, w ten sposób włączam tych ludzi w pracę naukową. Mam nadzieję, że niebo pozwoli mi, bym doczekał
co najmniej dwóch, trzech kolejnych tytularnych profesorów. Mają już na koncie naprawdę duży dorobek, co daje mi także ogromną satysfakcję.
Proszę nam zdradzić, jak rodzą się tematy kolejnych prac badawczych?
– Pomysły przychodzą w sposób nieoczekiwany. Trzeba pozwolić, żeby natura działała. Na siłę nic człowiek nie wymyśli. Ja kiedyś postawiłem sobie wiele pytań, na które przez lata nie byłem w stanie odpowiedzieć. Aż nagle przyszło olśnienie. Często pewne problemy badawcze przychodzą do mnie w nocy, kiedy śpię.
– Co ciekawe, mam pewien sen, który często się powtarza. A mianowicie – prowadzę wykład, spotykam różnych ludzi i wtedy powstają zagadnienia, na które nie umiem znaleźć rozwiązania. Kiedy jednak budzę się, dochodzę do wniosku, że ten sen miał sens. To tylko dowodzi tego, że praca naszego mózgu jest nadal zagadką.
– Oczywiście, indywidualne podejście ma też ogromne znaczenie. Ja rzeczywiście jestem pasjonatem, ale w moim przypadku – praca naukowa i pomysły rządzą się bardzo dziwnymi prawami. Jestem wychowany w głęboko religijnej rodzinie i czasami modlę się, by Bóg pozwolił mi zrozumieć i udowodnić pewną teorię. I czasami tak się dzieje. Wtedy coś się przede mną otwiera.
6 maja będzie Pan obchodził swój Jubileusz. Jakie motto przyświecało Panu w całej karierze naukowej?
– Niewątpliwie wiek 90. lat pobudza do pewnej refleksji. Dzisiaj robię rachunek sumienia i powiem szczerze, że wiele rzeczy bym zmienił, postąpiłbym inaczej. Nigdy nie kierowałem się chęcią zrobienia komuś krzywdy. Kierowałem się życzliwością w stosunku do innych. To zresztą bardzo pomaga w życiu, ponieważ ludzie wyczuwają otwartość drugiego człowieka. Ja sam jej wielokrotnie doświadczyłem i to zupełnie od obcych, przypadkowych osób. Zaufanie i pewien dar oceny człowieka są także ważne. Bo talent to jedno, ale człowiek to także jego praca, postawa, etyka i cały proces wychowania. To jest wielka tajemnica. Uważam, że wielka odpowiedzialność w tym obszarze spoczywa na rodzicach, którzy kształtują własne dziecko. Moi Rodzice przeżyli wspólnie ponad 75 lat. Kiedy moja Matka wchodziła do pokoju, to mój Ojciec, mimo że miał ponad 90 lat, zawsze wstawał. Ona go całowała i mówiła, że nie musi tego robić, ale On chciał pokazać dzieciom i wnukom swój szacunek i miłość. I ja tę scenę pamiętam. To jest coś, co wyniosłem jako ogromną wartość. Tymi zasadami starałem się kierować. Warto być dobrym. To jest moje życiowe credo. Żyję po to, aby pomagać ludziom i przekonywać, jak ważne jest, by służyć drugiemu człowiekowi, bo to daje radość i nadaje życiu sens.
Dziękuję za rozmowę Panie Profesorze i życzę wspaniałego Jubileuszu.
Rozmawiała Magdalena Grzęda-Zajkowska / Politechnika Białostocka
***
Prof. dr hab. inż. Tadeusz Kaczorek – światowej sławy uczony w dziedzinie automatyki i elektrotechniki.
Urodził się 27.04.1932 roku. Jest absolwentem Politechniki Warszawskiej (1956). Otrzymał tytuły: profesora nadzwyczajnego w 1971 roku i profesora zwyczajnego w 1974 roku. Pracownik naukowo-dydaktyczny Politechniki Warszawskiej w latach 1954-2002. Pełnił funkcję kierownika Katedry Podstaw Elektroniki i Automatyki, kierownika Zakładu Sterowania na Wydziale Elektrycznym i był dziekanem tego wydziału. W latach 1970-1973 pełnił funkcję Prorektora Politechniki Warszawskiej. Był Dyrektorem Stacji Naukowej Polskiej Akademii Nauk w Rzymie (1988-1991). W roku 1986 zostaje wybrany członkiem korespondentem Polskiej Akademii Nauk, a od roku 1998 jest jej członkiem rzeczywistym. Od roku 1996 był członkiem Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów, zaś w latach 2011 – 2013 przewodniczącym tej komisji. Od roku 2003 jest profesorem na Wydziale Elektrycznym Politechniki Białostockiej.
Działalność naukowa Prof. Tadeusza Kaczorka dotyczy zagadnień automatyki oraz elektrotechniki, ze szczególnym uwzględnieniem teorii sterowania i teorii układów dynamicznych. Jest pionierem badań w dziedzinie dyskretnych układów dynamicznych o wielu zmiennych niezależnych, układów osobliwych oraz układów o pochodnych rzędu ułamkowego, a także tak zwanych dodatnich układów dynamicznych, dla których przedstawił oryginalne, jednolite ujęcie teoretyczne. Wyniki Jego prac opublikowane zostały przez wydawnictwo Springer-Verlag w latach 1985 i 2002, zyskując światowe uznanie. Dorobek naukowy Prof. Kaczorka obejmuje ponad 1300 publikacji, w tym artykułów, książek i monografii wydanych w najbardziej prestiżowych wydawnictwach zagranicznych. Wypromował kilkudziesięciu doktorów i recenzował wiele rozpraw doktorskich, habilitacyjnych i wniosków profesorskich. Z Jego szkoły naukowej wyszło wielu profesorów, z których część pracuje w USA i Wielkiej Brytanii. Kilkadziesiąt razy wyjeżdżał na zaproszenie renomowanych uniwersytetów z Japonii, USA, Kanady, Indii, Australii, Anglii, Francji, Włoch, Norwegii, RFN, Szwajcarii, Finlandii, Grecji, prowadząc wykłady w charakterze profesora zaproszonego.
Jest członkiem licznych międzynarodowych komitetów naukowych oraz organizatorem i przewodniczącym sesji naukowych światowych kongresów. Jest członkiem editorial board m.in. International Journal Multidimensional Systems and Signal Processing, Foundations of Computing and Decision Sciences. Był redaktorem naczelnym (obecnie honorowy redaktor naczelny) kwartalnika Bulletin of the Polish Academy of Sciences – Technical Sciences.
Odznaczony m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Jest doktorem honoris causa 13 polskich uczelni.
Źródło i fot.: Politechnika Białostocka