Astronauci na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej uchwycili zapierającą dech w piersiach scenę pokazującą potężną erupcję wulkanu Rajkokie. Wulkan przebudził się po prawie stu latach.
Wulkan Rajkokie znajduje się w archipelagu Kuryli na Morzu Ochockim w północno-zachodniej części Pacyfiku. Administracyjnie należy do Rosji. Przez niemal sto lat pozostawał w uśpieniu, aż do minionej soboty. Poprzednią erupcję wulkanu odnotowano w 1924 roku.
Około 4 nad ranem czasu lokalnego 22 czerwca dostrzeżono gęsty pióropusz brązowego popiołu wulkanicznego i gazów. Popioły wzniosły się na wysokość 13 kilometrów, choć inne analizy wykazały, że mogły osiągnąć nawet 17 kilometrów wysokości. Spektakularny widok erupcji widzianej z orbity uchwycili astronauci z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Słup popiołów dostrzegły też satelity.
Patrząc na zdjęcia (poniżej) łatwo zorientować się, w którą stronę wieje wiatr. Pióropusz pyłów niesiony wiatrem został wciągnięty przez układ burzowy na Północnym Pacyfiku i obecnie dryfuje nad Morzem Beringa – poinformowała Europejska Agencja Kosmiczna.
Widok z lotu ptaka oferuje perspektywę rzadko spotykaną podczas większych erupcji. Zdjęcie wykonane z pokładu ISS (zdjęcie główne, ilustrujące tekst) zostało zrobione pod kątem, a nie bezpośrednio nad wulkanem. Widać na nim imponującą wysokość słupa pyłów i gazów, jego obwód i strukturę. Można dostrzec także cień rzucany przez pióropusz na pokrywę chmur daleko poniżej.
Widoczny u podstawy kolumny kołnierz opuchniętych, białych chmur, to prawdopodobnie kondensacja pary wodnej, choć, jak stwierdził w oświadczeniu wydanym przez NASA wulkanolog Simon Carn Michigan Technical University, może to być także wschodzący pióropusz z interakcji między magmą a wodą morską. Rajkokie jest małą wyspą i magma z pewnością dostała się do wody.
Fot. NASA Earth Observatory
Fot. NASA Earth Observatory
Fot. NASA Earth Observatory
Na podstawie zdjęć wykonywanych w odstępach czasu, naukowcy sądzą, że nie był to pojedynczy, duży wybuch, a kilka mniejszych. Chmury pyłów przesuwają się wraz z wiatrem, podczas gdy nad wulkanem pojawia się nowy pióropusz.
Popiół wulkaniczny jest bogaty w krzemiany, które mają temperaturę topnienia około 1100 stopni Celsjusza. Wiele silników samolotów komercyjnych pracuje w temperaturach około 1400 st. Celsjusza, co oznacza, że cząsteczki pyłów stopią się i osiądą wewnątrz silników. Może to spowodować, że silniki się „zadławią”. Dlatego obłoki pyłów wulkanicznych są niebezpieczne dla lotnictwa. Linie lotnicze zostały powiadomione o zagrożeniu.
Źródło: Science Alert, fot. NASA