W pamiętnej bitwie pod Waterloo u schyłku epoki napoleońskiej poległo ponad 40 tys. żołnierzy. Ziemia w tej okolicy powinna być usłana ich ciałami. Jednak jak dotąd znaleziono tylko pojedyncze szkielety i kości. Co się zatem stało z ciałami poległych? Paradoksalnie ich zlokalizowanie nie jest prostą sprawą. Pojawiła się w tym kontekście dość kontrowersyjna koncepcja związana z produkcją nawozów.
W zasadzie jak tylko opadł pył na miejscu bitwy zaczęli pojawiać się ludzie liczący na łupy w postaci należących do żołnierzy przedmiotów, czy nawet w postaci ich zębów. Celem innej grupy ludzi stało się później coś innego, również do nich należącego, ale o tym później. Charakterystyczny i zadziwiający jest fakt, że na terenie, na którym rozegrała się bitwa pod Waterloo jak dotąd nie odkryto zbyt dużej ilości ludzkich szczątków. Przykładowo w roku 2015 przy okazji budowy muzeum i parkingu znaleziono tam szkielet, w roku 2019 w trakcie wykopalisk odnaleziono kości amputowanych kończyn, zaś w samym muzeum Waterloo znajduje się jeszcze jeden szkielet nieznanego pochodzenia. Tylko tyle na tak gigantycznych rozmiarów bitwę?
Czy to oznacza, że tak wiele zwłok zostało dokądś przeniesionych? Tylko gdzie ich szukać? Pole bitwy było odwiedzane przez wiele osób, które pozostawiły po sobie różne zapiski. Można z nich wnioskować o istnieniu co najmniej 3 masowych grobów, w których powinno było zostać pochowanych około 13 tys. osób. Co do tego, czy zapiski te pomogą w odnalezieniu tak długo poszukiwanych ciał wątpliwości wyraża profesor Tony Pollard, dyrektor Centre for Battlefield Archaeology na Uniwersytecie w Glasgow. Z jednej strony można się spodziewać, że autorzy wspomnień i zapisków nieco puścili wodze fantazji, z drugiej zaś dziwiłby brak jakichkolwiek wiarygodnych źródeł, w których o masowych grobach w ogóle by wspomniano.
Tak czy inaczej jeżeli ciała te kiedyś się tam znajdowały i zostały w jakimś celu wydobyte, powinien był pozostać po tym chociaż jakiś ślad. Weryfikacja dostępnych źródeł i dokładne przeszukanie terenu z pewnością byłyby olbrzymim przedsięwzięciem, które zapewne potrwałoby kilka lat. A wszystko to w celu potwierdzenia lub wykluczenia koncepcji mówiącej o tym, że w dość dużej ilości ciała poległych w bitwie pod Waterloo były wydobywane celem przeznaczenia ich na materiał do produkcji nawozów.
Chodzi o kości, z których można następnie wyprodukować mączkę kostną. Wspomina się o tym, że swego czasu znaczącym rynkiem mączki kostnej były Wyspy Brytyjskie. Co istotne, w trzech gazetach z roku 1820 wspomniano nawet o imporcie znacznych ilości ludzkich kości z pól bitew na kontynencie, właśnie w celu późniejszej produkcji nawozów. Zakłada się, że w tamtych czasach osoby poszukujące kości poległych mogły mieć znacznie łatwiejsze zadanie, ponieważ wielu okolicznych mieszkańców nie tylko znało lokalizację grobów, ale nawet uczestniczyło w ich kopaniu. Wszystko to wyjaśniałoby fakt, że pod Waterloo znaleziono zadziwiająco niewielką ilość ludzkich szczątków. Być może badania zespołu profesora Pollarda rzucą na tę sprawę nowe światło.
Opis i rezultaty badań ukazały się na łamach pisma „Journal of Conflict Archaeology” (DOI: 10.1080/15740773.2021.2051895).
Źródło: The Guardian, fot. Domena Publiczna