Wysłana przez Chiny sonda Tianwen-1 z powodzeniem weszła na orbitę Marsa – poinformowały władze w Pekinie. To kolejny statek kosmiczny, który osiągnął orbitę Czerwonej Planety w ostatnich dniach. Wczoraj dokonała tego wyczynu sonda Hope Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Ale to nie koniec najazdu ziemskich pojazdów na Marsa. W przyszły czwartek na powierzchni Czerwonej Planety ma wylądować należący do NASA łazik Perseverance z dronem Ingenuity.
Tianwen-1 to druga misja Chin na Marsa, ale pierwsza, która dotarła do celu. Nieudanym debiutem była misja o nazwie Fobos-Grunt realizowana razem z Rosjanami. Została wystrzelona w 2011 roku, ale nie wydostała się z orbity Ziemi i rok później spłonęła w atmosferze.
Chińska misja na orbicie Marsa
Sonda, jak poinformowała Chińska Narodowa Agencja Kosmiczna, weszła na 10-dniową eliptyczną orbitę wokół Czerwonej Planety. Sukces ten sprawia, że Chiny stały się szóstym krajem, który dotarł do Marsa, po agencjach kosmicznych z Europy, Indii, Rosji, USA i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Jednak wejście na orbitę Marsa to nie koniec krytycznych etapów misji. Chociaż orbiter posiada własne instrumenty naukowe, w tym radar do poszukiwania wód podpowierzchniowych i kamerę o wysokiej rozdzielczości, posiada też lądownik oraz łazik, które za około trzy miesiące zrzuci na powierzchnię Czerwonej Planety. Żadna misja międzyplanetarna nie została nigdy zrealizowana w ten sposób.
Jednak przed tym sonda obniży orbitę, a naukowcy wykorzystując ten czas na wybranie odpowiedniego miejsce do lądowania. Ze skąpych informacji podawanych przez agencję kosmiczną Państwa Środka wiadomo jedynie, że będzie to Utopia Planitia – równina leżąca w okolicy północnego bieguna, gdzie NASA kilka lat temu odkryła pokłady lodu. Ten rejon był już odwiedzany przez ziemskie sondy. W 1976 roku osiadł tam lądownik NASA Viking 2.
– Pomyślne osiągnięcie orbity Marsa jest jednym z głównych wyzwań misji – mówi Li Chunlai, zastępca głównego projektanta programu eksploracji Marsa. Jednak dodaje, że presja wciąż jest odczuwalna, ze względu na planowane lądowanie łazika. Lądowanie to najbardziej ryzykowny manewr w tego typu misjach. Mniej więcej połowa wszystkich wypraw mających osiąść na Marsie zakończyła się spektakularną kraksą. Jak dotąd tylko specjaliści z NASA dostatecznie opanowali technikę lądowania, wysyłając dziewięć misji na powierzchnię planety i tylko oni są jedynymi, którzy obsługiwali pojazd na powierzchni Czerwonej Planety.
Cele misji Tianwen-1
Orbiter został zaprojektowany do badań geologii Marsa oraz słabej magnetosfery otaczającej planetę. Jest wyposażony w dwie kamery i spektrometr, których użyje do stworzenia mapy składu mineralnego powierzchni Marsa. Zamontowano na nim także radar, który może sondować struktury ponad 100 metrów pod powierzchnią oraz detektory do badania cząstek w atmosferze Czerwonej Planety. Będzie również szukać złóż lodu wodnego, które mogą być pomocne dla przyszłych odkrywców. Docelowo ma znaleźć się na orbicie około 400 kilometrów nad powierzchnią planety.
Projekt lądownika i łazika został oparty o sprawdzone już w boju maszyny z misji Chang'e-4. To misja, w której Chiny w początkiem 2019 roku osadziły duet lądownik-łazik po niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca. Ważący 240 kilogramów łazik, podobny do łazika Yutu-2, ma planowo pracować przez 90 marsjańskich dni. Jest zasilany panelami słonecznymi. Ma zamontowane kamery oraz instrumenty naukowe potrzebne do poszukiwań lodu wodnego i analizy chemicznej marsjańskich skał.
Nazwa Tianwen-1 pochodzi ze starożytnego chińskiego wiersza autorstwa Qu Yuana (ok 340-278 rok p.n.e.). Można ją przetłumaczyć jako „pytania do niebios”. Miejmy nadzieję, że misja dostarczy odpowiedzi na wiele z nich dotyczących Czerwonej Planety.