65 milionów lat temu w Ziemię uderzyła asteroida o średnicy około 10 kilometrów powodując zagładę dinozaurów. Co by się stało, gdyby w dzisiejszych czasach odkryto zbliżającą się ku Ziemi asteroidę? Jakie mamy możliwości uniknięcia zderzenia? Biały Dom wyszedł naprzeciw zagadnieniu i przygotował plany postępowania w takich przypadkach.
Od kiedy człowiek uzmysłowił sobie zagrożenie pochodzące od przelatujących w pobliżu naszej planety obiektów, zaczęły się gorączkowe poszukiwania ciał niebieskich, które byłyby na kursie kolizyjnym z Ziemią. Nerwowo zaczęto także szukać sposobu, by uniknąć ewentualnej kolizji.
Stan naszej wiedzy o zagrożeniach z kosmosu jest coraz większy. Monitorujemy niebo i ustaliliśmy położenie wielu obiektów, które mogłyby w przyszłości zagrozić naszej planecie. Ale mimo tego, nasze obserwacje dadzą nam najwyżej kilka tygodni czasu na działanie, od kiedy pierwszy raz dostrzeżemy obiekt na kursie kolizyjnym z Ziemią. Naprzeciw problemowi wyszedł Biały Dom.
W dokumencie opublikowanym pod koniec 2016 roku można przeczytać, że celem strategii jest „podwyższenie gotowości naszego (amerykańskiego) narodu przeciwko zagrożeniom ze strony bliskich Ziemi obiektów (tzw. NEO – Near-Earth Object) poprzez wzmocnienie i integrację istniejących zasobów krajowych i międzynarodowych oraz wdrożenie ważnych funkcji, których obecnie brakuje”.
Przykład katastrofy tunguskiej
Obecnie, m.in. za sprawą działającego pod egidą NASA Biura Koordynacji Obrony Planetarnej (Planetary Defense Coordination Office – PDCO), znamy większość asteroid o rozmiarach mogących doprowadzić do zagłady życia na Ziemi. W sieci można je śledzić za pomocą internetowej bazy danych.
Jednak istnieją setki lub tysiące mniejszych obiektów, które mogą wyrządzić ogromne szkody a o których istnieniu nie mamy pojęcia. Choćby taki, który wywołał tzw. katastrofę tunguską w 1908 roku na Syberii. Według obecnej wiedzy był to obiekt lub kilka obiektów o średnicy nie przekraczającej 50 metrów. Eksplozja doszczętnie zniszczyła las na obszarze ponad 2 tys. kilometrów kwadratowych. Silny wstrząs sejsmiczny zarejestrowano na całej Ziemi. Na szczęście do zdarzenia doszło na terenie niezamieszkałym przez ludzi.
Obecny monitoring nie był także w stanie ostrzec nas przed meteorytem w Czelabińsku, w którym mniejsze obrażenia odniosło około 1000 osób. Obiekt ten miał około 17 metrów średnicy. To pokazuje, jak bardzo jesteśmy nieprzygotowani na takie spotkanie.
Według danych podawanych przez PDCO, dzisiaj znamy około jednego proc. obiektów w pobliżu naszej planety podobnych do tych, które wywołały zniszczenia na Syberii. Geolodzy co chwilę znajdują ślady po uderzeniach mniejszych lub większych meteorytów. Dowodzi to, że tego typu przypadki zdarzały się w historii naszej planety znacznie częściej niż sądziliśmy. Szacuje się, że kolizja z asteroidą mogącą zmienić życie na Ziemi występuje raz na około 500 tysięcy lat.
Strategia Białego Domu
Dokument opublikowany przez amerykańską administracje podzielony jest na siedem głównych zagadnień. Pierwsze mówi o zwiększeniu możliwości wykrywania obiektów zagrażających Ziemi. Plan zakłada inwestycje w rozwiązania technologiczne, które pomogą usprawnić metody wykrywania i śledzenia potencjalnie groźnych obiektów. Mowa tutaj o systemie wczesnego ostrzegania NASA – NEA Scout czy Minor Planet Center – projekcie realizowanym przez Smithsonian Astrophysical Observatory.
Strategia zakłada też rozwijanie zdolności szybkiego reagowania. Przy obecnej technologii najłatwiej nam będzie zmienić trajektorię lotu pędzącego ku nam obiektu. I właśnie o tym mówi dokument, by opracować skuteczne i szybkie metody mogące pomóc uniknąć uderzenia. Plan zakłada też opracowanie takich technologii detekcji zagrożenia, żeby mieć 100 proc. pewności nadchodzącej katastrofy.
Kolejnym z założeń jest opracowanie procedur, które będą wdrażane w życie w przypadku wykrycia zagrożenia. Mowa tutaj także o opracowaniu możliwych scenariuszy nadchodzących wydarzeń. W zależności, gdzie spodziewane jest uderzenie, czy w pustkowie, miasto czy w ocean, różnić się będą modele postępowania. Mają zostać także opracowane plany pomocy dla poszkodowanych terenów.
W dokumencie możemy też przeczytać, że ważna jest współpraca międzynarodowa. W przypadku zagrożenia z kosmosu zdamy sobie sprawę jak mało istotne są granice państwowe. Ten etap zakłada pogłębienie współpracy międzypaństwowej w zakresie obrony planety.
Ostatnie zagadnienie dotyczy stworzenia odpowiednich ścieżek komunikacji oraz ustanowienie biur koordynacji prac w przypadku zagrożenia. Mowa tu także o sposobach przekazywania takich wiadomości do opinii publicznej.
Uderzenie nuklearne czy lądowanie na asteroidzie?
I choć Biały Dom w końcu zadbał o swoje owieczki, to naukowcy od lat zajmują się tematem. Opracowali oni szereg planów i sposobów uniknięcia zagrożenia. Poniżej kilka najciekawszych.
Walka z zagrożeniem ze strony asteroid sprowadza się do zmiany trajektorii lotu obiektu. Jednak planowane metody uniknięcia kolizji różnią się od typu oraz formy ciała niebieskiego. Na przykład, uderzenie ładunkiem wybuchowym w stos kosmicznego gruzu utrzymywany razem dzięki grawitacji oraz siłom elektrostatycznym może mieć odwrotny skutek od zamierzonego, bo zwiększy tylko pole rażenia mniejszymi odłamkami. Dlatego różne typy strukturalne wymagają różnych metod działania.
W przypadku opisanego powyżej kosmicznego gruzowiska najlepiej według naukowców sprawdzi się uderzenie w obiekt za pomocą chmury inteligentnych cząstek wyrzucanych ze statku kosmicznego. Skutek miałby być podobny do zdmuchnięcia łańcucha obiektów na inną trajektorię. Jednak jest to tylko koncepcja.
Część opracowywanych metod bazuje na technikach górniczych i inżynieryjnych stosowanych na Ziemi od setek lat. Badacze z NASA, żeby jak najdokładniej symulować warunki przestrzeni kosmicznej, prowadzą eksperymenty na pokładzie samolotów wykonujących loty paraboliczne, w których uzyskuje się stan nieważkości. Warunki atmosferyczne zmieniają dzięki komorze próżniowej. Opracowano także materiał imitujący różne ciała niebieskie po to, by testować na nim narzędzia górnicze.
Znana z filmu Armageddon koncepcja lądowania na asteroidzie także brana jest pod uwagę. Lądownik mógłby wwiercić się w głąb obiektu i precyzyjnie rozmieścić ładunki wybuchowe, które rozerwałyby zagrażający obiekt na mniejsze o pożądanej trajektorii.
Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest użycie głowic jądrowych. W 1995 roku na spotkaniu zimnowojennych projektantów broni zaproponowano koncepcję ładunku jądrowego, który byłby zdolny w mgnieniu oka odparować obiekt o średnicy jednego kilometra. Nigdy jednak nie wybudowano takiej broni.
Powstały także pomysły traktorów grawitacyjnych czy żagli słonecznych, które przyczepione do asteroidy zmieniłyby jej trajektorię. Jednak wszystkie techniki uniknięcia kolizji są uwarunkowane od czasu, jaki będziemy mieć od wykrycia ewentualnego zagrożenia do kolizji. Oczywiście liczy się także rozmiar, struktura oraz forma obiektu, jednak przeżycie zależy od czasu. Gdy go zabraknie, pozostaje ewakuacja wybranych jednostek w przestrzeń kosmiczną lub do głębokich schronów podziemnych.
Źródło: White House