Nagłe załamanie się populacji nietoperzy w kilku hrabstwach w USA doprowadziło do znacznego wzrostu wykorzystania pestycydów przez tamtejszych rolników na swoich polach uprawnych. Wszystko dlatego, że z powodu mniejszej liczby drapieżników, drastycznie wzrosła liczba owadów. Wzrosła też śmiertelność niemowląt.
W 2006 roku nietoperze z północno-wschodnich obszarów USA zaczęły masowo ginąć z powodu tajemniczej i nieuleczalnej choroby grzybiczej zwanej zespołem białego nosa. Z powodu mniejszej liczby nietoperzy znacznie wzrosła liczba owadów, co doprowadziło do tego, że rolnicy z tych regionów rozpylili około 31 proc. więcej pestycydów. Jednocześnie o 8 proc. wzrosła śmiertelność niemowląt. Autor nowego badania, które ukazało się na łamach pisma „Science” (DOI: 10.1126/science.adg0344), wiąże te zgony ze wzrostem stosowania insektycydów, które są niebezpieczne dla zdrowia, zwłaszcza dla płodów i niemowląt.
Powiązanie spadku liczebności nietoperzy ze wzrostem śmiertelności niemowląt jest zabiegiem mającym na celu zwrócenie uwagi, by pokazać, że utrata gatunków ma skutki ekonomiczne i zdrowotne.
Obecność nietoperzy w pobliżu pól uprawnych to dobry znak. Zwierzęta te zapewniają ochronę przed szkodnikami. Niektóre gatunki potrafią każdej nocy zjeść ilość owadów równą 40 proc. masy swojego ciała. Wartość takich usług oszacowano na 4–53 miliardy dolarów rocznie, ale nietoperze robią to za darmo.
Eyal Frank, ekonomista z University of Chicago, zdał sobie sprawę, że spadek populacji nietoperzy z powodu zespołu białego nosa stanowił pewien rodzaj naturalnego eksperymentu. Choroba pojawiła się nagle i szybko się rozprzestrzeniła. To pozwoliło na porównanie stosowania pestycydów w hrabstwach, w których populacja nietoperzy gwałtownie spadła, z tymi, gdzie choroba jeszcze nie dotarła.
- Nietoperze zyskały złą reputację jako coś, czego należy się bać, szczególnie po doniesieniach o możliwym powiązaniu z COVID-19 na początku pandemii. Jednak nietoperze wnoszą wartość dodaną do społeczeństwa w swojej roli naturalnych pestycydów, a to badanie pokazuje, że ich spadek może być szkodliwy dla ludzi – mówi Frank.
Okazało się, że w pierwszym roku po tym, jak dany obszar został zaatakowany zespołem białego nosa, rolnicy mieli tendencję do rozpylania dodatkowego kilograma insektycydów na kilometr kwadratowy. Po 5 latach rozpylali już o 2 kilogramy więcej niż wcześniej. Łącznie, na przestrzeni dekady wzrost wyniósł średnio 31 proc.
W związku ze spadkiem liczebności nietoperzy, dochody rolników ze sprzedaży upraw zmniejszyły się o prawie 29 proc. Autorzy publikacji łączą tę utratę dochodów z kosztami pestycydów. Rolnicy w społecznościach, które doświadczyły wymierania nietoperzy, stracili 26,9 miliarda dolarów w latach 2006–2017.
Frank przyjrzał się również śmiertelności niemowląt we wszystkich porównywanych hrabstwach. W miejscach, w których populacja nietoperzy gwałtownie spadła, liczba zgonów z powodu wypadków lub zabójstw pozostała taka sama. Ale zgony spowodowane chorobami lub wadami wrodzonymi wzrosły o 8 proc. Odpowiada to dodatkowym 1334 zgonom niemowląt. W hrabstwach ze zdrową populacją nietoperzy badacz nie odnotował żadnych wahań w liczbie zgonów niemowląt.
Pestycydy i inne środki agrochemiczne były już wielokrotnie łączone z zagrożeniami dla zdrowia ludzi. Chociaż istnieją organy regulacyjne oceniają potencjalne zagrożenia związane z tymi substancjami przed ich wprowadzeniem na rynek, które ustalają wytyczne bezpieczeństwa dotyczące ich stosowania, to pracownicy rolni, a nawet osoby postronne mogą nadal zostać na nie narażeni, gdy związki te są nieumiejętnie rozpylane lub trafiają do wód gruntowych. Niektóre badania powiązały część ze stosowanych w rolnictwie związków z problemami rozwojowymi u niemowląt i dzieci.
- Kiedy nietoperze nie są już w stanie kontrolować owadów, koszty dla społeczeństwa są bardzo duże. Ale koszty ochrony populacji nietoperzy są znacznie mniejsze. Mówiąc szerzej, badanie to pokazuje, że dzika przyroda dodaje wartości społeczeństwu i musimy lepiej zrozumieć tę wartość – podkreśla Frank.
Niektóre populacje nietoperzy w zaatakowanych chorobą grzybiczą w północno-wschodnich rejonach USA zaczynają się powoli odradzać, ale powrót do poprzedniej liczebności może zająć dekady. Tymczasem grzyb, który powoduje zespół białego nosa, nadal rozprzestrzenia się na zachodnie Stany Zjednoczone, w tym na Kalifornię, główny region rolniczy USA.
Źródło: Science, University of Chicago, fot. Wikimedia Commons/ U.S. Air Force/ Jill Pickett/ CC0