Dodano: 19 maja 2021r.

Naukowcy wzywają do dokładniejszego zbadania pochodzenia koronawirusa SARS-CoV-2

Na łamach pisma „Science” kilkunastu naukowców opublikowało list, w którym wzywają do dalszych badań nad pochodzeniem koronawirusa SARS-CoV-2. Uczeni apelują o dokładniejsze analizy i argumentują, że zgromadzone dotychczas dowody nie są wystarczające, by stwierdzić, czy wirus wydostał się z laboratorium, czy przeskoczył ze zwierząt na ludzi.

Naukowcy wzywają do dokładniejszego zbadania pochodzenia koronawirusa SARS-CoV-2

 

W liście opublikowanym w czasopiśmie „Science” (DOI: 10.1126/science.abj0016) kilkunastu badaczy wskazuje, że nadal nie jesteśmy pewni pochodzenia wywołującego chorobę COVID-19 koronawirusa. Według autorów listu, dotychczasowe badania nie wykluczają żadnej z przedstawianych od jakiegoś czasu możliwości – przypadkowego uwolnienia wirusa z laboratorium lub przeskoku ze zwierząt na człowieka.

W poszukiwaniu źródeł COVID-19

„Wiedza o tym, jak pojawił się COVID-19, ma kluczowe znaczenie dla tworzenia globalnych strategii ograniczania ryzyka przyszłych epidemii” - napisali naukowcy.

Autorzy listu, wśród których jest 18 wybitnych naukowców, nie są pierwszymi w społeczności naukowej, którzy wzywają do dalszych badań nad pochodzeniem nowego koronawirusa. Krótko po publikacji raportu WHO niezwiązani z organizacją uczeni wskazywali, że pozostaje jeszcze wiele do zrobienia, aby więcej dowiedzieć się o obecnej pandemii i skuteczniej zapobiegać przyszłym.

Wśród autorów listu są m.in.: Fred Hutchinson z Cancer Research Center w Seattle, który bada ewolucję wirusów; David Relman, profesor mikrobiologii i immunologii na Uniwersytecie Stanforda; Ralph Baric, profesor epidemiologii i mikrobiologii na Uniwersytecie Północnej Karoliny, który spędził dziesięciolecia na badaniu koronawirusów oraz Marc Lipsitch, profesor epidemiologii i dyrektor w Center for Communicable Disease Dynamics na Harvard T.H. Chan School of Public Health, który wykorzystuje modelowanie matematyczne do badania rozprzestrzeniania się chorób zakaźnych.

Raport WHO

30 marca Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) opublikowała raport na temat pochodzenia koronawirusa. Wskazuje w nim, że najprawdopodobniej SARS-CoV-2 został przeniesiony na ludzi z nietoperzy za pośrednictwem innego zwierzęcia. Eksperci WHO ocenili też, że jest "niezwykle mało prawdopodobne", aby wirus wyciekł z laboratorium.

Dokument powstał w wyniku wspólnego dochodzenia światowych ekspertów i badaczy z Chin. Grupa na początku tego roku udała się do Wuhan, gdzie po raz pierwszy wykryto koronawirusa.

W raporcie opisano m.in. datę pierwszego wykrycia SARS-CoV-2 u ludzi oraz wymieniono zwierzęta, które mogły być jego nosicielami. Epidemia rozpoczęła się przed połową grudnia 2019 r. Do tego czasu wirus rozprzestrzeniał się, ale nie był wykrywany. Możliwe, że patogen przeszedł na ludzi z niezidentyfikowanego jeszcze zwierzęcia (wśród podejrzanych gatunków są: koty, króliki, norki lub łuskowce), które z kolei zaraziło się od nietoperza.

Zespół nie znalazł tego pośredniczącego w zakażeniu gatunku, mimo że badacze w Chinach przetestowali dziesiątki tysięcy próbek zwierząt dzikich i hodowlanych. Raport wskazuje jednak na wiele miejsc i gatunków dzikich zwierząt, wśród których powinny być prowadzone dalsze poszukiwania.

Badano też możliwość bezpośredniego przeniesienia wirusa z nietoperzy na człowieka oraz popularyzowaną przez Pekin koncepcję, że koronawirus pojawił się w Wuhan w sprowadzanej spoza Chin zamrożonej żywności (mięsie) i stąd rozprzestrzenił się na świat. Obie koncepcje uznano za mało prawdopodobne, ale możliwe.

Skąd wziął się SARS-CoV-2?

- Uważamy, że to pytanie zasługuje na rzetelne i dogłębne badanie naukowe i że każda późniejsza ocena powinna opierać się na dostępnych danych - powiedział Relman.

W liście opublikowanym w „Science” naukowcy zwracają uwagę, że koncepcje o wycieku koronawirusa z laboratorium i o przeskoku ze zwierząt na ludzi nie zostały „rozważone w sposób wyważony” oraz że „nie znaleziono wyraźnych dowodów potwierdzających naturalne przeskok zoonotyczny lub wypadek laboratoryjny”. Swoje wątpliwości w sprawie przejrzystości raportu WHO wcześniej zgłaszały UE, USA oraz kilkanaście innych państw.

„Właściwe dochodzenie powinno być przejrzyste, obiektywne, oparte na danych, zawierające szeroką wiedzę specjalistyczną, podlegać niezależnemu nadzorowi i odpowiedzialnie zarządzane w celu zminimalizowania wpływu konfliktu interesów” - napisali autorzy w swoim liście.

Jak przyznał Relman, jego koledzy, którzy pracowali nad dochodzeniem WHO, nie mieli dostępu do wystarczających informacji, aby wyciągnąć wnioski zaprezentowane w raporcie. - Jesteśmy rozsądnymi naukowcami z doświadczeniem w odpowiednich dziedzinach i nie widzimy danych, które mówiłyby, że koronawirus musi być pochodzenia naturalnego - powiedział Relman.

"Wszystkie hipotezy pozostają na stole"

Inny z sygnatariuszy listu, Ravindra Gupta, profesor mikrobiologii na Uniwersytecie w Cambridge przyznał, że chciałby przejrzeć notatki naukowców pracujących w Wuhan Institute of Virology (WIV), centrum badawczym, w którym bada się koronawirusy. Chciałby również zobaczyć listę wirusów, które były badane w instytucie przez ostatnie pięć lat.

Raport WHO dokumentuje spotkanie badaczy z kilkoma członkami instytutu, w tym z dyrektorem laboratorium Yuanem Zhimingiem, który oprowadził międzynarodowy zespół z WHO po placówce. Na spotkaniu przedstawiciele WIV przekonywali, że nie ma możliwości wycieku koronawirusa z ich laboratorium i zwracali uwagę, że żaden z trzech hodowanych tam wirusów podobnych do SARS nie jest blisko spokrewniony z SARS-CoV-2. Wskazali również, że próbki krwi pobrane od pracowników i studentów z grupy badawczej kierowanej przez Shi Zhengli, wirusolog z WIV, która bada pochodzące od nietoperzy koronawirusy podobne do SARS, nie zawierały przeciwciał SARS-CoV-2, co wskazywałoby na obecną lub minioną infekcję.

Ale Relman podkreślił, że jako naukowiec potrzebowałby czegoś więcej niż tylko opowieści pracowników, aby wykluczyć możliwość przypadkowego wycieku z laboratorium. - Pod każdym względem nie była to adekwatna, szczegółowa prezentacja danych, która pozwoliłaby zewnętrznemu naukowcowi dojść do niezależnego wniosku – zaznaczył Relman. Co ciekawe, podobną opinię wyraził też szef WHO, Tedros Adhanom Ghebreyesus, gdy raport został opublikowany po raz pierwszy. - Chociaż zespół doszedł do wniosku, że wyciek laboratoryjny jest najmniej prawdopodobną hipotezą, wymaga to dalszych badań, potencjalnie z dodatkowymi misjami z udziałem ekspertów, które jestem gotowy wysłać. Pozwólcie, że powiem jasno, że jeśli chodzi o WHO, wszystkie hipotezy pozostają na stole - mówił 30 marca w przemówieniu do państw członkowskich WHO.

Brak wystarczających dowodów

List podpisał również Michael Worobey, który bada wirusy na Uniwersytecie Arizony. Od początku pandemii rozważał dwie możliwości jej genezy - albo przypadkowy wyciek z laboratorium, albo naturalne przeniesienie wirusa ze zwierzęcia na człowieka. Piętnaście miesięcy później nadal jest otwarty na obie możliwości. - Po prostu nie było wystarczających dowodów, więc obie z nich pozostają do rozważenia - powiedział.

W swoim laboratorium Worobey pracuje z wirusami pozyskanymi od nietoperzy żyjących na wolności. Wie, jak podobne badania mogą otworzyć drogę do wprowadzenia nowego patogenu do ludzkiej populacji. Według niego, nie raport WHO, ale inni naukowcy w bardziej przekonujący sposób wykazali, że SARS-CoV-2 nie był konstrukcją laboratoryjną zmodyfikowaną genetycznie, aby uczynić wirusa zdolnym do przenoszenia się na ludzi. Nie wyklucza to jednak możliwości, że niezmodyfikowany wirus zebrany przez naukowców w terenie i przywieziony do laboratorium mógł przenieść się na ludzi.

- Nie widziałem żadnych dowodów, na które mógłbym spojrzeć i powiedzieć: OK, to z pewnością obala przypadkowy wyciek wirusa z laboratorium i daje praktycznie 100 proc. pewności, że było to zdarzenie naturalne. Dopóki nie jesteśmy na tym etapie, oba warianty są możliwe – podkreślił Worobey.

Ale są też głosy przeciwne. David Robertson z Uniwersytetu w Glasgow, który nie podpisał się pod przesłanym do „Science” listem przyznał, że nie wie o co ta cała awantura. - Nikt nie mówi, że wypadek w laboratorium jest niemożliwy. Po prostu nie ma na to dowodów - powiedział.

Uczony zaznaczył, że wirusy przez cały czas naturalnie migrują ze zwierząt na ludzi, a SARS-CoV-2 mógł być jednym z nich. I choć zgodził się z autorami listu, że odkrycie pochodzenia SARS-CoV-2 jest niezbędne, aby przygotować się na następną pandemię, to dociekania na temat pochodzenia nazwał „marnowaniem czasu laboratoriów”.

Ale Relman nie widzi tego w ten sposób. - Jeśli okaże się, że koronawirus jest pochodzenia naturalnego, będziemy mieli trochę więcej informacji o tym, gdzie jest naturalny rezerwuar koronawirusa i jak zachować ostrożność przy obchodzeniu się z nim w przyszłości. Ale jeśli okaże się, że pochodzi z laboratorium, to trzeba będzie się poważnie zastanowić nad tym, jakiego rodzaju eksperymenty z nim przeprowadzano i dlaczego - powiedział.


Źródło: Los Angeles Times , Live Science, fot. PxHere