Jak wynika z najnowszych badań, światowa populacja prawdopodobnie osiągnie szczyt około 2060 roku i będzie wynosić około 9,7 miliarda. Ale według przewidywań naukowców, w kolejnych latach liczba ludności na świecie zacznie spadać i do końca wieku będzie nas około 8,8 miliarda, to około 2 miliardy mniej niż niektóre poprzednie szacunki. Kraje takie jak Japonia i Włochy stracą nawet połowę swojej populacji. Polska także poniesie dotkliwe straty. Wraz ze spadkiem liczby ludności spadnie również tempo wzrostu PKB, co może oznaczać utratę wpływów obecnych potęg gospodarczych i pojawienie się nowych graczy.
Od dziesięcioleci mówi się o przeludnieniu Ziemi. W tych przewidywaniach, nieograniczone rozprzestrzenianie się ludzkości i wyczerpanie łatwo dostępnych zasobów, doprowadza Ziemię do punktu krytycznego. Jednak świeże spojrzenie na liczby wskazuje na zupełnie inny scenariusz.
Według nowych badań opublikowanych w piśmie „The Lancet”, w 2100 roku na Ziemi będzie żyło 8,8 miliarda ludzi. To o dwa miliardy mniej niż obecne prognozy ONZ. Ale zanim nastąpi spadek ludności na naszej planecie, do 2064 roku, jak wyliczyli naukowcy, populacja będzie rosła i może osiągnąć niemal 10 miliardów (dokładnie 9,7 miliarda).
Do prognozowania liczebności przyszłej populacji, zarówno w skali globalnej, ale też krajowej i regionalnej, naukowcy z University of Washington's School of Medicine w Seattle posłużyli się danymi z badania Global Burden of Disease Study przeprowadzonego w 2017 roku. Z ich analiz wynika, że do 2100 roku w 183 ze 195 krajów świata współczynnik dzietności, określający średnią liczbę dzieci, które urodziłaby kobieta w ciągu swojego życia, spadnie poniżej poziomu zastępowalności pokoleń. Współczynnik dzietności zapewniający ciągłość pokoleń i pozwalający uniknąć długotrwałego spadku populacji uczeni ustalili na 2,1 dziecka na kobietę. Oznacza to, że w tych krajach populacje będą się zmniejszać, chyba że imigranci zrekompensują niską dzietność.
Nowe szacunki dotyczące liczebności populacji kontrastują z prognozami ONZ i wskazują na ogromne wyzwania czekające na ludzkość, przede wszystkim związane z gospodarką. Chodzi tu m.in. o kurczące się zasoby siły roboczej czy duże obciążenie systemów opieki zdrowotnej w starzejącej się populacji.
Nowe badania przewidują również ogromne zmiany w globalnej strukturze wiekowej. Akademicy oszacowali, że w 2100 r. na świecie będzie 2,37 miliarda osób w wieku powyżej 65 lat. Dla porównania, osób poniżej 20. roku życia będzie około 1,7 miliarda.
- Ciągły wzrost liczby ludności na świecie przez całe nadchodzące stulecie nie jest już najbardziej prawdopodobną trajektorią populacji świata – powiedział dr Christopher Murray, który kierował pracami naukowców. - Badanie to daje rządom wszystkich krajów okazję do ponownego przemyślenia swojej polityki w zakresie migracji, siły roboczej i rozwoju gospodarczego, aby sprostać wyzwaniom związanym ze zmianami demograficznymi - dodał.
- Społeczne, ekonomiczne i geopolityczne implikacje naszych przewidywań są znaczące. Przede wszystkim nasze odkrycia sugerują, że spadek liczby dorosłych w wieku produkcyjnym zmniejszy tempo wzrostu PKB, co może skutkować przetasowaniami wśród potęg gospodarczych na świecie pod koniec stulecia. Reagowanie na spadek liczby ludności prawdopodobnie stanie się nadrzędnym celem polityki wielu narodów, ale nie może zniweczyć wysiłków na rzecz poprawy zdrowia reprodukcyjnego kobiet lub postępu w zakresie praw kobiet – wtórował koledze profesor Stein Emil Vollset, pierwszy autor publikacji.
Z kolei dr Richard Horton, redaktor naczelny „The Lancet”, zaznaczył, że badania te wyznaczają kierunki, którymi powinna podążać ludzkość. Dodał, że przedstawiają one wizję radykalnych zmian sił geopolitycznych, podważają mity na temat imigracji i podkreślają znaczenie ochrony i wzmocnienia praw kobiet. - XXI wiek przyniesie rewolucję w historii naszej ludzkiej cywilizacji. Afryka i świat arabski ukształtują naszą przyszłość, a Europa i Azja stracą swoje wpływy. Do końca stulecia świat będzie wielobiegunowy, a dominującymi potęgami będą Indie, Nigeria, Chiny i Stany Zjednoczone. To będzie naprawdę nowy świat, na który powinniśmy się już dziś przygotować – powiedział Horton.
Badacze przewidują, że globalny współczynnik dzietności będzie stale spadał - z 2,37 w 2017 r. do 1,66 w 2100 r. To znacznie poniżej punktu zapewniającego ciągłość pokoleniową - przy czym wskaźniki spadną do około 1,2 we Włoszech i Hiszpanii i nawet do 1,17 w Polsce.
Nawet niewielkie zmiany współczynnika dzietności przekładają się na duże różnice w wielkości populacji w krajach poniżej poziomu zastępowalności pokoleń. Wzrost współczynnika dzietności o zaledwie 0,1 urodzenia na kobietę odpowiada około 500 milionom więcej osób na planecie w 2100 roku.
Uczeni przewidują też spadek płodności kobiet w krajach o wysokiej dzietności, szczególnie w Afryce Subsaharyjskiej, gdzie obecnie współczynnik dzietności znajduje się na poziomie około 4,6 urodzeń na kobietę. Badacze wskazują, że wskaźniki dzietności spadną tam poniżej progu zastępowalności pokoleń do końca wieku i osiągną 1,7 urodzeń na kobietę. W Nigrze, gdzie współczynnik dzietności był najwyższy na świecie w 2017 r. - kobiety rodziły tam średnio siedmioro dzieci – naukowcy przewidują spadek współczynnika dzietności do około 1,8 urodzeń na kobietę do końca wieku.
Niemniej jednak naukowcy przewidują się, że populacja Afryki Subsaharyjskiej potroi się w ciągu stulecia, z szacowanego 1,03 miliarda w 2017 roku do 3,07 miliarda w 2100 roku - wraz ze spadkiem śmiertelności i coraz większą liczbą kobiet w wieku rozrodczym. Afryka Północna i Bliski Wschód to jedyne regiony, poza Afryką Subsaharyjską, w których, według przewidywań, nastąpi wzrost populacji do końca wieku.
Azja i Europa Środkowa i Wschodnia to, zgodnie z badaniami, regiony, gdzie nastąpią najszybsze spadki populacji. Uczeni szacują, że liczba ludności na tych terenach zmniejszy się o ponad połową do końca wieku. Dotyczy to 23 krajów, w tym Japonii (spadek z około 128 milionów osób w 2017 do 60 milionów w 2100), Tajlandii (z 71 do 35 mln), Hiszpanii (z 46 do 23 mln), Włoszech (z 61 do 31 mln), Portugalii (z 11 do 5 mln), Korei Południowej (z 53 do 27 mln), Chin (z 1,4 mld do 732 mln). Według szacunków, populacja Polski w 2100 roku będzie wynosić około 15,5 mln osób.
Wraz ze spadkiem płodności i wzrostem oczekiwanej długości życia na całym świecie, autorzy badań przewidują, że liczba dzieci w wieku poniżej 5 lat spadnie o 41 proc. z 681 mln w 2017 r. do 401 mln w 2100 r., podczas gdy liczba osób w wieku powyżej 80 lat wzrośnie sześciokrotnie, ze 141 milionów do 866 milionów. Co więcej, globalny stosunek niepracujących dorosłych do liczby pracowników wynosił około 0,8 w 2017 r., ale według przewidywań, wzrośnie on do 1,16 w 2100 r.
- Chociaż spadek liczby ludności jest potencjalnie dobrą wiadomością dla zmniejszenia emisji dwutlenku węgla i stresu dla systemów żywnościowych, przy większej liczbie osób starszych i mniejszej liczbie młodych ludzi, pojawią się wyzwania gospodarcze, gdy społeczeństwa będą walczyć o rozwój z mniejszą liczbą pracowników i podatników. Zostaną ograniczone zdolności krajów do generowania wzrostu potrzebnego do finansowania pomocy społecznej i opieki zdrowotnej dla osób starszych - zaznaczył Vollset.
Badania sugerują również, że spadek liczby ludności może zostać zrównoważony przez imigrację, a kraje przyjmujące uchodźców będą w stanie utrzymać wielkość populacji i wspierać wzrost gospodarczy, nawet w obliczu spadku współczynnika dzietności.
Model przewiduje, że niektóre kraje o dzietności niższej niż poziom zastępowalności, takie jak USA, Australia i Kanada, prawdopodobnie utrzymają populację w wieku produkcyjnym dzięki imigracji. Chociaż autorzy zauważają, że istnieje znaczna niepewność co do przyszłych trendów.
- W przypadku krajów o wysokich dochodach, w których współczynnik dzietności jest niższy od wskaźnika zastępowalności, najlepszym rozwiązaniem dla utrzymania obecnego poziomu populacji, wzrostu gospodarczego i bezpieczeństwa geopolitycznego, jest otwarta polityka imigracyjna i polityka społeczna wspierająca rodziny posiadające pożądaną liczbę dzieci – przyznał Murray.
- Migracja może być potencjalnym rozwiązaniem przewidywanego niedoboru pracowników. Podczas gdy demografowie nadal debatują nad długoterminowymi konsekwencjami migracji jako remedium na spadek współczynnika dzietności, aby odnieść sukces, potrzebujemy gruntownego przemyślenia globalnej polityki. Narody będą musiały współpracować na poziomach, które dotychczas nam umykały. Zmiana w globalnej polityce migracyjnej będzie wymagała głosu krajów bogatych i biednych. Przewidywane zmiany w rozmiarach gospodarek narodowych mogą wymusić te dyskusje. Ostatecznie, jeśli przewidywania Murraya i współpracowników okażą się choćby w połowie trafne, migracja stanie się koniecznością dla wszystkich narodów, a nie opcją. Pozytywny wpływ migracji na zdrowie i gospodarkę jest znany na całym świecie. Rozmieszczenie populacji w wieku produkcyjnym będzie miało kluczowe znaczenie dla prosperity ludności – przyznał w komentarzu do badań Ibrahim Abubakar z University College London.
Autorzy zwracają uwagę na kilka ważnych ograniczeń tych badań. Chociaż wykorzystano w nich najlepsze dostępne dane, prognozy są ograniczone ilością i jakością danych z przeszłości. Zauważają również, że nie zawsze można przewidzieć to, co wydarzy się w przyszłości, a niektóre czynniki nieuwzględnione w modelu, mogą zmienić tempo płodności, śmiertelności lub migracji. Na przykład pandemia COVID-19 wpłynęła na lokalne i krajowe systemy opieki zdrowotnej na całym świecie i spowodowała ponad pół miliona zgonów. Jednak autorzy uważają, że jest mało prawdopodobne, aby nadmierna liczba zgonów spowodowana pandemią znacząco zmieniła długoterminowe trendy prognozowania światowej populacji.
Źródło: The Lancet/ScienceDaily