Osoby ze schorzeniami układu sercowo-naczyniowego to w Polsce od lat najliczniejsza grupa pacjentów. Większość chorób kardiologicznych rozwija się latami. Dzięki skutecznym rozwiązaniom diagnostycznym i terapeutycznym pacjenci mogą żyć ze swoim schorzeniem dłużej i w lepszej jakości życia. Niestety, w Polsce wiele technologii, które świat zna i stosuje od lat, nie jest dostępna. Warto zapytać, dlaczego – mówi Agnieszka Wołczenko, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia „EcoSerce”.
Pani Prezes, jakie priorytety widzi dziś Pani w obszarze opieki kardiologicznej?
– O priorytetach w dziedzinie wykrywania i leczenia chorób kardiologicznych dyskutowaliśmy niedawno wspólnie z organizacjami członkowskimi Porozumienia Organizacji Kardiologicznych oraz z ekspertami Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Przygotowywaliśmy się do poświęconego kardiologii posiedzenia Senackiej Komisji Zdrowia. Okazało się, że potrzeby, jakie w tym obszarze medycyny widzą pacjenci, są w pełni spójne z tym, o co apelują polscy klinicyści. Wszyscy zgodziliśmy się, że aby móc skuteczniej walczyć z lawiną zachorowań na schorzenia układu sercowo-naczyniowego, potrzebne są: działania edukacyjne i świadomościowe, programy kompleksowej opieki kardiologicznej i szerszy dostęp do nowoczesnych rozwiązań terapeutycznych. Podkreślam: rozwiązań nie nowych, a właśnie nowoczesnych.
Czy to nie pojęcia tożsame?
– Niezupełnie. Chodzi o to, że wiele rozwiązań w obszarze diagnostyki i terapii kardiologicznej można określić jako „nowej generacji”; nowoczesne. Jednocześnie często nie są to zupełne nowinki. Wiele takich rozwiązań jest znanych i stosowanych na świecie od kilku-kilkunastu lat. Co więcej, także polskie ośrodki dobrze znają te technologie. W wielu przypadkach jest jednak tak, że pomimo wielu lat doświadczeń, skuteczności i bezpieczeństwa potwierdzonego w badaniach naukowych oraz pozytywnych obserwacji w codziennej praktyce klinicznej te rozwiązania są nie dla pacjentów w Polsce dostępne. Warto zadać sobie pytanie, dlaczego.
Pani zdaniem, dlaczego?
– Przyznam, że nie znajduję dobrej odpowiedzi. Jako organizacja pacjencka kierowaliśmy takie pytania między innymi do ekspertów Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Pytaliśmy, dlaczego zdaniem lekarzy skuteczne leki poprawiające stan pacjenta i ograniczające konieczność hospitalizacji albo rozwiązania telemedyczne, które ograniczają liczbę wizyt specjalistycznych, nie są refundowane.
Co odpowiadali eksperci?
– I to jest właśnie najciekawsze: także nie potrafili znaleźć dobrej odpowiedzi! Oczywiście, wszyscy jesteśmy świadomi, że budżet systemu ochrony zdrowia w Polsce jest ograniczony, a potrzeby ogromne. Jednocześnie wiele innych, nierzadko nowszych rozwiązań klinicznych w innych dziedzinach medycyny jest uwzględnianych w refundacji. To doprawdy niezrozumiała sytuacja.
Skoro pacjenci kardiologiczni to najbardziej liczna grupa chorych w Polsce, może właśnie aspekt kosztowy jest podstawowym ograniczeniem dla szerszej dostępności nowoczesnych rozwiązań?
– Można byłoby tak myśleć, gdybyśmy mówili o lekach albo urządzeniach, które można zaoferować wszystkim pacjentom z chorobami serca. Tymczasem wcale tak nie jest! Na ogół wiadomo bardzo dokładnie, ilu pacjentów potrzebuje konkretnego rozwiązania. Co za tym idzie, jest to budżet, który w każdym przypadku można oszacować i zaplanować.
Czy może Pani podać przykłady takich rozwiązań?
– Oczywiście. Przykładowo, eksperci Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego postulują od lat o refundację telemonitoringu urządzeń wszczepialnych. Wiadomo, ilu pacjentów ma takie wszczepialne urządzenie i ilu chorym rzeczywiście pomógłby telemonitoring. Mało tego: eksperci przedłożyli analizy kosztowe mówiące o tym, jakie oszczędności z wdrożenia tego rozwiązania można osiągnąć dzięki ograniczeniu wizyt specjalistycznych. Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji pozytywnie zaopiniowała ten projekt. Czekaliśmy na pilotaż, przyszła pandemia COVID-19 i to rozwiązanie stało się potrzebne jeszcze pilniej. Tymczasem cały czas na nie czekamy. Innym przykładem z tego obszaru kardiologii są rejestratory arytmii, kamizelki defibrylacyjne czy bezelektrodowe stymulatory serca.
W 2016 roku polskie ośrodki były bardzo dumne z pierwszych implantacji tych stymulatorów.
– Zgadza się. Tymczasem od tego czasu roczna liczba wszczepień tych urządzeń nie wzrosła, a zmalała! Czyli nie można mówić, że co prawda wdrażamy w Polsce technologie kardiologiczne powoli, ale konsekwentnie. Czasem, jak widać, wręcz ograniczamy ich dostępność…
Wśród postulatów skierowanych w październiku br. do Senackiej Komisji Zdrowia uwzględnili Państwo także rozwiązania, które są refundowane w określonych wskazaniach, ale zdaniem ekspertów powinny zostać szerzej udostępnione.
– Tak, to między innymi rozwiązania z obszaru innowacyjnej farmakoterapii. Najnowsza lista refundacyjna przewiduje poszerzenie dostępu do inhibitorów PCSK9, na które od dawna czekali pacjenci z zaawansowaną hiperlipidemią. To bardzo ważne światełko w tunelu. Innym przykładem są rozwiązania stosowane u pacjentów z niewydolnością serca. To dla nas szczególna grupa chorych. Dane pokazują, że niewydolność serca może dotyczyć nawet 1,2 mln osób w Polsce i że po raz pierwszy liczba zgonów przewyższyła liczbę nowych zachorowań. Eksperci spodziewają się, że sytuacja będzie jeszcze trudniejsza z powodu epidemii COVID-19. Już teraz do ośrodków trafiają pacjenci w coraz bardziej zaawansowanym stanie, z różnymi zaostrzeniami choroby. To oznacza, że takim chorym coraz trudniej skutecznie pomóc.
Czego potrzebuje ta grupa pacjentów?
– Od ekspertów wiemy, że dla najciężej chorych pacjentów z niewydolnością krążenia towarzyszącą niewydolności serca bardzo pomocne byłyby urządzenia do mechanicznego wspomagania krążenia (LVAD). To specjalne pompy używane wtedy, kiedy serce chorego nie jest już w stanie prawidłowo samodzielnie pompować krwi. To rozwiązanie pomaga chorym doczekać do przeszczepu serca, co jest bardzo ważne szczególnie teraz, w dobie epidemii, kiedy planowe procedury są przekładane. Dla części pacjentów, którzy nie będą kwalifikować się do transplantacji, to jedyna szansa na życie. Czy skoro nie ma alternatywy, takie rozwiązanie nie powinno być rzeczywiście szerzej dostępne?
Poszczególne postulaty proponują Państwo realizować w parasolowych projektach kompleksowej opieki. Dlaczego?
– Od konsultanta krajowego w dziedzinie kardiologii i ekspertów Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego wiemy, że programy oparte na kompleksowej opiece nad daną grupą pacjentów naprawdę zdają egzamin. Oznacza to, że chorzy mają lepsze efekty leczenia: ich stan się poprawia i stabilizuje, nie muszą tak często wracać do szpitala, są bardziej aktywni na płaszczyźnie zawodowej i rodzinnej. Ośrodki mogą lepiej zaplanować wizyty specjalistyczne i procedury, a to pomaga efektywniej wydawać pieniądze z ograniczonego przecież budżetu. Efekty Programu KOS-zawał są naprawdę imponujące. Teraz czas na zapowiadany już od jakiegoś czasu Program Kompleksowej Opieki nad Pacjentami z Niewydolnością Serca (KONS) oraz Narodowy Program Zdrowego Serca – duży program dla całej Polski, oparty na profilaktyce, diagnostyce, terapii, rehabilitacji i opiece. Bardzo na te rozwiązania czekamy. Najwyższy czas lepiej zadbać o chorych kardiologicznie.