Dodano: 20 lutego 2018r.

Język polski w epoce 140 znaków, memów i instastories

Według danych UNESCO, ponad połowie z 6500 języków świata grozi zapomnienie. Tylko od 1950 roku zanikło 250 języków, a wraz z nimi bogactwo kulturowe i intelektualne. Obchodzony 21 lutego Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego ma zwrócić uwagę na problem zanikającej różnorodności językowej i pomóc w jej ochronie.

Słownik

 

Zgodnie z szacunkami, do końca tego stulecia zostanie około jedna dziesiąta obecnie używanych języków. Mniej pesymistyczny scenariusz zakłada, że do końca XXI wieku będziemy używać około połowy z nich. By chronić różnorodność językową UNESCO w 1999 roku ustanowiło Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego.

Obecnie najczęściej używanymi językami są: mandaryński - używa go 1170 mln osób, angielski - używa go 1135 mln osób, hiszpański - korzysta z niego 450 mln osób, hindi ma 400 milionów użytkowników oraz arabski, z którego korzysta ok. 350 mln osób. Obecnie używanych jest ponad 6500 języków, ale historycy szacują, że w całej historii ludzkość posługiwała się 13 tysiącami języków.

 

"Książki są jak towarzystwo, które sobie człowiek dobiera"

Nie jest tajemnicą, że czytanie traktujemy jako czynność zautomatyzowaną – wystarczy prosty test percepcji by dowieźć, że mniej czasu zajmuje nam przeczytanie liter i ułożenie z nich słowa niż wydobycie z pamięci nazwy koloru, którym zostały zapisane, a który nie jest tożsamy z opisem. W dobie mediów społecznościowych nieustannie dekodujemy teksty i tworzymy kolejne przekazy. Komunikujemy się znacznie częściej pisząc niż mówiąc, niejednokrotnie zamykając nasz przekaz w 140 znakach z charakterystycznymi hashtagami.

Opisujemy, komentujemy, wchodzimy w dyskusję rzadko zastanawiając się skąd czerpiemy używane przez nas językowe wzorce. Robimy to szybko, mechanicznie, bezrefleksyjnie. Używamy kalek językowych, daleko posuniętych skrótów myślowych, modyfikujemy język tworząc nie zawsze zrozumiałe neologizmy i choć ten jest żywą materią to potrzebuje, by pielęgnować jego poetycką formę i pozwalać mu od czasu do czasu wybrzmieć w literackim kształcie.

Gdzie go znaleźć? W literaturze. Niestety jak wynika z raportu – „Stan czytelnictwa w Polsce w 2016 r.”, który opublikowano w kwietniu ubiegłego roku, jakąkolwiek książkę przeczytało w ciągu dwunastu miesięcy zaledwie 37 proc. Polaków, a tylko 10 proc. przeczytało 7 lub więcej pozycji.

 

Młodzież a książka

Jaka literatura i jacy bohaterowie kształtują język młodych Polaków? Nauczyciele i uczniowie zrealizują tzw. podstawę programową zawierającą listę lektur obowiązkowych i uzupełniających. Omówić mogą także te książki, które na lekcje języka polskiego wnoszą sami uczniowie. Odpowiedzi na pytanie, dlaczego pomimo życia w świecie tekstów tak rzadko sięgamy po literaturę udzielili poloniści ze Społecznego Towarzystwa Oświatowego, którzy na co dzień pracują z młodzieżą.

– Uczniom staram się pokazać, że należy budować swoją wyjątkową relację z książką. To, co jednych zachwyca, innych może nudzić, komuś może wydać się zbyt trudne lub zbyt banalne. Ta sama lektura może być oceniona wysoko przez jedną klasę, a w innej grupie omawianie jej idzie jak po grudzie – mówi Joanna Piechna-Chrzanowska ze szkoły STO na warszawskim Bemowie.

Poloniści podkreślają, że najbliższy sercu młodego czytelnika jest bohater, którego życie wypełnia dziwność, magia i fantastyka. – Mało atrakcyjnym wydaje się np. Staś Tarkowski czy Tomek Sawyer, i nie jest w stanie zmienić tego egzotyczne tło lub nieznany, lecz realistyczny świat przedstawiony w powieści. Inne kraje, kontynenty, przyroda, kultura – tego dzisiejszy młody czytelnik często doświadcza sam, podczas wakacji z rodziną. To, co go intryguje, wzbudza w nim ciekawość i porusza emocje – to zaskakujący innością, obcy świat oraz bohater łączący w sobie wrażliwość człowieka (a jednak!) i możliwości oraz umiejętności nadprzyrodzone. Gdy dodamy do tego szczyptę nowoczesnej technologii oraz tradycyjny motyw walki dobra ze złem, zyskamy zainteresowanie większości uczniów – tłumaczy Katarzyna Ziółkowska z ZSO STO nr 1 w Warszawie.

Nie dziwi zatem, że sporo entuzjazmu wzbudza "Władca Lewawu" D. Terakowskiej, "Hobbit" J. R. R. Tolkiena czy "Baśniobór" B. Mulla. Przez wiele lat największą popularnością cieszyła się i cieszy – literatura współczesna, niemniej uczniowie coraz częściej i coraz mocniej kształtują swoje gusta w oparciu o rekomendacje znalezione w sieci.

– Wiele dyktuje rynek książki i reklamy wokół niej. Młodzież chętniej sięga po utwory, które pojawiają się w mediach społecznościowych, o których jest "głośno". Dlatego częściej czytają utwory współczesne, nowe. Nie wyklucza to jednak możliwości zainteresowania ucznia książką "starszą". I tu właśnie pojawia się bohater literacki. Z mojego doświadczenia i pewnie wielu innych nauczycieli, mogę śmiało stwierdzić, że uczeń poszukuje w książce (ale również np. filmie) postaci, które w jakiś sposób są mu bliskie. Uczeń klasy IV chętniej czyta "Dziennik Cwaniaczka", a 15-latek prędzej sięgnie po "Buszującego w zbożu" - podkreśla Paulina Richter z ZSS STO nr 7 w Krakowie.

W jakim celu sięgamy po książki? Najczęściej niezależenie od wieku poszukamy emocji, przygód i bohaterów, z którymi w pewnym stopniu możemy się utożsamić. Niemniej książki dla ucznia to często jedynie lektura z tzw. kanonu.

– Kanon lektur szkolnych opiewa w pisarzy pokroju: Sienkiewicz, Mickiewicz, Żeromski etc. Każdy z uczniów intuicyjnie czuje dystans w stosunku do nich, do ich utworów. Nic w tym dziwnego, bo nawet w klasach licealnych trudno przebić "mur” wieloletnich interpretacji, otoczki historyczno-literackiej. I tutaj przed nauczycielami stoi największe wyzwanie: wciągnąć uczniów, nie paraliżując ich ogromem geniuszu naszych pisarzy oraz jednocześnie wyzwalając w nich świeże spojrzenie na epokową literaturę. Jak to zrobić? Wbrew pozorom nie jest to takie trudne – podkreśla Paulina Richter.

Nauczyciele mają pełen wachlarz możliwości: od urozmaiconych metod aktywizujących uczniów oraz materiałów dydaktycznych, po różnorodne wydarzenia w wielu ośrodkach kultury w tym bibliotekach czy muzeach. W mediach społecznościowych istnieje wiele grup, gdzie poloniści wymieniają się twórczymi pomysłami na omawianie lektur. Ponadto nie należy uczniów ograniczać w czytaniu. Dla polonistów najważniejsze jest, że czytają.

– Moim ulubionym zdaniem, które powtarzam uczniom jest: "Czytajcie, bo to najważniejsze! Czytajcie wszystko na co macie ochotę, ale pamiętajcie: zawsze musicie się zastanowić czy utwór Wam się podoba, czy nie i umieć odpowiedzieć: dlaczego? Ponieważ największą krzywdą jaką można wyrządzić książce jest bezmyślne czytanie i obojętność. Spodoba Wam się? Świetnie! Ale nie lubić też trzeba umieć" – zaznacza Paulina Richter.

Dlatego poloniści rozszerzają listę lektur o utwory, którymi uczniowie sami chcieliby się podzielić z innymi. Tworzą prezentacje, projekty, mówią o tym, co ich interesuje, co ich poruszyło. We współczesnej szkole umiejętność samodzielnego myślenia, szczególnie w czytaniu, powinna być pielęgnowana.

 

Czytanie a społeczeństwo sieci

Zmienia się świat, zmieniają się i uczniowie. W epoce 140 znaków, memów i instastories zmianie ulega również sam proces czytania, a co za tym idzie myślenia o literaturze. Uczniowie mają bowiem problem z rozwinięciem myśli, piszą skrótowo. Skutkuje to zatrważającą ilością błędów językowych. Brakuje refleksji nad językiem, nad treścią. Jednak bywają za to bardzo kreatywni! Najpopularniejszym słowem roku 2017 zostało „xD”.

– Młodzi ludzie zawsze lubili porozumiewać się językiem „potocznym”. W dobie smartfonów, komputerów, tabletów powyższy znak jest jednym z nich. Ważne, by nauczyciel „nadążał” za ich modą… – tłumaczy polonistka STO ze Szczecina Irena Warcok.

Marta Brus-Łapińska z STO nr 9 Warszawie dodaje:

– Język zawsze dążył do uproszczeń i nie uważam tego za zjawisko negatywne. Martwi mnie jedynie to, że wraz z uproszeniem języka, uproszczeniu ulega także postrzeganie świata. Maleje wachlarz rozpoznawanych emocji, blaknie paleta barw, otaczająca nas przyroda zlepia się w homogeniczną masę. Spada uważność w dostrzeganiu niuansów, bo brakuje słów, by je nazwać. Warto przy tej okazji zadać pytanie, co zmienia lub wnosi kolejna duża reforma oświaty?

W odpowiedzi słyszymy raczej gorzkie słowa:

– Wspólnie z koleżankami odczuwamy niepokój i frustrację z powodu sztywnych wymagań reformy. Do tej pory miałyśmy wrażenie, że darzy się nas zaufaniem, a naszym zadaniem jest pokazać uczniom jak docierać do różnorodnych informacji, jak je selekcjonować i wartościować. Mamy wrażenie, że odebrano nam swobodę działania. Zdecydowanie nacisk położony jest na to, by wiedzieć, a nie na to, by umieć – mówi Jadwiga Kurzydłowska z SSP STO nr 1 w Szczecinie.

Nauczyciele przyzwyczaili się już do ciągłych zmian w systemie oświaty, trwają więc w nim ze świadomością, że zapewne niedługo przyjdzie kolejna zmiana i znów pojawią się propozycje korekt. Co do takiego obrotu spraw wątpliwości nie ma Dariusz Dybek z ZSO STO w Kluczborku:

– Według mnie wygląda to na nieco fatalistyczne podejście do tego, co proponują ci „na górze”, w myśl słów piosenki Wojciecha Młynarskiego: „Róbmy swoje…”.

 

Źródło: Społeczne Towarzystwo Oświatowe, PAP, fot. CC-BY-SA-2.5/ Michiel1972/ Wikimedia Commons